środa, 28 sierpnia 2013

Polak potrafi – najlepsze polskie gry ostatnich lat + zapowiedzi



            Pewnie nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale obecnie w naszym kraju trwa swego rodzaju przełom. Odnosimy światowe sukcesy! Ale to nie za sprawą naszej reprezentacji piłki nożnej czy wspaniałych „celebrytów” promujących nasz kraj za granicą. Uwielbienie przynoszą nam właśnie gry. Jakie tytuły oprócz wspaniałego Wiedźmina możemy zaliczyć do największych dóbr narodowych? Zacznijmy najpierw od tego, co nadchodzi wielkimi krokami:

Wiedźmin 3 Dziki Gon
             Nie sądzę aby znalazła się osoba, która nie słyszała o Wiedźminie, zwłaszcza wśród graczy. Dwie części wydane kolejno w 2007 oraz 2011 roku zdążyły sobie zaskarbić rzesze wiernych fanów i podbić serca miłośników gier RPG. Najnowsza odsłona jeszcze nie ukazała się na rynku, a już zbiera nagrody jako najlepsza gra targów. Ogromny świat, swoboda, dojrzała fabuła i rozwój postaci to tylko początek. Dziesiątki godzin spędzimy na wykonywaniu dodatkowych zadań, a nasze decyzje będą miały realny wpływ na otaczający nas świat. Czy muszę jeszcze wspominać o tym, że gra wygląda wprost fenomenalnie?

Lords Of The Fallen
             Ogromna popularność takich gier jak Demon’s Souls oraz Dark Souls przyczyniła się do powstania tej ciekawie zapowiadającej się gry. Wiemy, że będzie to pięknie wykonana, ale wymagająca podróż w świat fantasy, z intuicyjnym systemem walki i rozbudowanymi elementami RPG. Do sukcesu tej gry na pewno przyczyni się poziom trudności, z czego słyną dwa wcześniej wymienione tytuły. W końcu, oprócz Dragon’s Dogma, ten gatunek nie ma ostatnio żadnej konkurencji.

Dying Light
             Najnowsza gra od wrocławskiego studia Techland jest obecnie najbardziej pożądanym tytułem z zombiakami w roli głównej. Ostatnia zapowiedź oraz dwunastominutowy filmik z rozgrywki zaogniły fora dyskusyjne na całym świecie. Zombie, parkour, przetrwanie. Te elementy zawarte w jednej produkcji z domieszką oszałamiającej grafiki gwarantują zabawę na najwyższym poziomie. Jedyną konkurencją w tej kwestii może być Dead Rising 3, który swoją premierę będzie miał pod koniec roku na konsolę Xbox One.

To oczywiście nie są wszystkie zapowiedziane tytuły od naszych rodzimych twórców. Więcej nowych gier można się spodziewać komputery, konsole, jak i również na urządzenia przenośne. A w jakie wspaniałe polskie gry możemy pograć już teraz?

Wiedźmin / Wiedźmin 2 Zabójcy królów
             Dwie pierwsze części Wiedźmina przyniosły sławę studiu CD Project Red. Zwłaszcza druga część obiegła świat i niczym fala tsunami i porwała miliony fanów, którzy teraz w wywieszonym jęzorami czekają na kolejną część. Po ponad dwóch latach jest to nadal jeden z najlepszych przedstawicieli gier RPG w jaki obecnie można pograć, zwłaszcza dzięki ogromnemu wsparciu i dodatkom jakie cały czas są udostępniane przez twórców. Na sukces tej produkcji składa się zapierające dech w piersiach wykonanie, genialna ścieżka dźwiękowa, wciągająca, nieliniowa fabuła i rozbudowany system rozwoju postaci. Przekłada się to na dziesiątki godzin zabawy na najwyższym poziomie.

Call Of Juarez / Bound In Blood / Gunslinger
             Studio Techland dzięki grze Chrome pokazało, że potrafi zrobić dobrego FPSa. Ale jak to możliwe, że polskie studio tworzy jedne z najlepszych westernów w historii gier? Wszystkie trzy części serii Call Of Juarez (nie licząć The Cartel, którego akcja ma miejsce we współczesnych czasach) wciągają już od pierwszych chwil bardzo dobrze opowiedzianą historią, z ciekawymi postaciami i zwrotami akcji. Twórcom udało się uchwycić klimat dzikiego zachodu. W grze nie brakuje wszelkich akcji znanych z zachodnich westernów, z pościgami na koniach, rozróbami w barach, podbijaniem małych miasteczek i pojedynkami o wschodzie słońca na czele. Po obejrzeniu dobrego westernu nie ma nic lepszego, jak partyjka w Call Of Juarez.

Dead Island / Dead Island Riptide
             Temat zombie nigdy się nie znudzi. W grach komputerowych żywe trupy będą żyły wiecznie, zwłaszcza dzięki takim grom jakie studio Techland serwuje nam w ostatnich latach. Dead Island jest spełnieniem marzeń dla wszystkich spragnionych mocnych wrażeń. Przetrwanie na wyspie oblężonej przez tysiące umarlaków wcale nie jest łatwe, ale dostarcza masę frajdy. Zwłaszcza gdy przychodzi nam uciekać, szukać zapasów, konstruować prowizoryczną broń i walczyć w tak pięknie wykonanej grze. Rajski klimat kontrastuje z krwawymi wydarzeniami, a zabawa w pojedynkę lub przez sieć z przyjaciółmi nabiera rumieńców gdy spotkamy na naszej drodze bardziej wymagające zadania i przeciwników. Warto udać się na tą rajską wyspę, w oczekiwaniu na nadchodzącego wielkimi krokami, duchowego następcę, czyli Dying Light.

Sniper Ghost Warrior / Sniper Ghost Warrior 2
             Krytykowane przez recenzentów za liniowość, nieciekawą fabułę i słaba sztuczną inteligencję przeciwników dwie części Snipera podejmują nie łatwe zadanie. Bo właściwie jak zrobić dobrą grę w całości traktującej o przygodach snajpera? Moim zdaniem naszej ekipie w większości aspektów udało się to zadanie. Obie gry wyglądają bardzo przyzwoicie, od początku wciągają, gra się w nie bardzo przyjemnie, a w dodatku są prawie bezkonkurencyjne. Głównym rywalem może być Sniper Elite 2, którego akcja dzieję w czasie drugiej wojny światowej, jednak to właśnie polski tytuł sprzedał się nieco lepiej. Trzymam kciuki za kolejną, jeszcze lepiej dopracowaną przygodę snajpera :)

Wymieniając polskie gry warto również wspomnieć o świetnej strategii czasu rzeczywistego Anomaly, wciągającym RPGu Two Worlds, masakrującym wrogów Painkillerze czy boksie Real Boxing. Ponadto polskie aplikacje odnoszą coraz większe sukcesy na urządzeniach przenośnych oraz w cyfrowej dystrybucji.
Najbardziej boli fakt, że nasi twórcy nie dostają wystarczającego wsparcia od nas samych, od Polaków. W Stanach Zjednoczonych większość konsumentów wybiera amerykańskie produkty, tylko dlatego że są amerykańskie, nawet jeśli korzystniej byłoby wybrać inny produkt. Najlepsze wsparcie jakie możemy zapewnić naszym rodakom, którzy w pocie czoła tworzą takie wspaniałe dzieła, to po prostu…. pójść do sklepu i kupić grę :)

Bonus:
Zapowiedź Dying Light

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Killzone Najemnik – test sieciowej wersji beta (PSVITA)



            I kolejne marzenie się spełniło. Na przenośną konsolkę trafił naprawdę solidny shooter z perspektywy pierwszej osoby (FPS). Po ograniu wersji beta gry Killzone Najemnik (Killzone Mercenary) jestem pod ogromnym wrażeniem.


            Pierwsze co rzuca się w oczy to wspaniała grafika. Twórcom udało się przenieść silnik ze stacjonarnej konsoli PS3 na przenośną PSVita, i to widać. Gra wygląda fenomenalnie. Aż trudno uwierzyć, że konsolka tak dobrze sobie radzi z dokładnymi i wspaniale oświetlonymi teksturami. Otoczenie jest bardzo zróżnicowane i bogate w szczegóły, a dalekie pole widzenia pozwala na bawienie się w snajpera. Całość chodzi bardzo płynnie i nie zacina nawet podczas ostrych wymianach ognia.


            Do testowania oddano tryb sieciowy, który bardzo przypomina poprzednie części Killzone. Rozgrywka jest urozmaicona, oddano graczom do dyspozycji wszystkie elementy znane ze stacjonarnych konsol, z kilkoma dodatkami. Zdobywanie doświadczenia i ulepszanie naszego ekwipunku jak zwykle wciąga i nie pozwala tak szybko oderwać się od konsolki.


            Czekam na pełną wersje gry, która oprócz zmagań sieciowych pozwoli przechodzić tryb dla jednego gracza w skórze zarówno żołnierza ISA, jak i również złowieszczego Helgasta. A teraz wracam do kolejnej partyjki, póki beta jest aktywna…

środa, 21 sierpnia 2013

Konferencje na Gamescom 2013 - kilka ciekawszych newsów



Konferencje na targach Gamescom zakończone. Na jakie informacje w szczególności zwróciłem uwagę?

Sony:

- Znamy datę premiery Playstation 4: W Europie jest to 29 listopad, w Ameryce Północnej 15 listopad. Cena w Europie to 399 Euro (w Polsce pewnie jeszcze dodatkowo zostanie podbita)

- Nowe gry zapowiedziane na Playstation 4: War Thunder, Resogun, Shadow Of The Beast, Everyone’s Gone To Rapture.

 
 
- Premiera Gran Turismo 6 na Playstation 3 już 6 grudnia 2013.

- Minecraft wyjdzie na PS4, PS3 i PSVitę. Ponadto na wszystkie trzy konsole zawita Helldivers.

- Nowe, darmowe Little Big Planet Hub na Playstation 3, z możliwością dokupowania dodatkowej zawartości.

- Obniżka cen PSVity oraz kart pamięci (wreszcie!)

- Borderlands 2 wyjdzie na PSVitę!! A oprócz tego Football Manager, BigFest, Lego Marvel Super Heroes oraz genialne Murasaki Baby.
 

- Ogromne wsparcie od twórców niezależnych (ostatnio się ich określa Indykami od angielskiego Indie:), zarówno dla PSVity jak i PS4. Wśród nowych tytułów jest N++, Volume, Hotline Miami 2 Wrong Number, Fez, Velocity 2.

Microsoft:

- Figher Within może być dobrym tytułem na nowego Kinecta.

- Fable Legends w ciekawy sposób łączy graczy, kooperacja dla czterech graczy oraz piątego w roli złoczyńcy brzmi ciekawie.


 - I jeszcze większy apetyt mam na Dead Rusing 3 :)

- Fani piłki nożnej mogą się radować, każdy pre-order nowego Xboxa daje im darmową Fifę 2014 w zestawie. Promocja tylko dla Europy.

EA:

- Skupiono się na kontynuacjach znanych serii, pokazano nowe materiały z Plants Vs Zombie 2, Need For Speed Rivals, Fifa 2014.

- Nowe UFC wygląda rewelacyjnie, a do tego potwierdzono, że w 2014 roku jedna z gal UFC odbędzie się… w Polsce! Jadę!

 
- Sims 4 pochłonie kolejne rzesze wiernych fanów. Wykonanie zbytnio nie poszło do przodu, ale edytor postaci stał się bardziej intuicyjny, a projektowanie posesji jeszcze bardziej przyjazne. Nowe interakcje między simami również mogą być ciekawe :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

System trofeów i osiągnięć…



            …jest moim zdaniem jedną z najlepszych nowinek, jakie przyniosła obecna generacja konsol. Ten charakterystyczny odgłos, gdy uda nam się przejść etap, pokonać ogromnego przeciwnika lub ukończyć grę dla wielu graczy stał się wręcz uzależniający. Xbox 360 jako pierwszy zaproponował system osiągnięć, premiowany punktami (Achievement Points), który obowiązkowo obecny jest w każdej grze. Sony nieco spóźniło się ze swoimi trofeami (brązowe, srebrne, złote oraz platynowe) wprowadzając je dopiero w 2008 roku, co niestety spowodowało że nie każda gra wspiera ten system. Ale o co z tym wszystkim chodzi?

 
             
     Twórcy gier ustanawiają warunki, jakie muszą być spełnione aby otrzymać osiągnięcie/trofeum. Standardowo otrzymujemy je po przejściu gry, znalezieniu wszystkich ukrytych przedmiotów, bardzo często również za wyeliminowanie określonej liczby przeciwników lub wykonanie w krótkim czasie jakiegoś zadania. Największym zaszczytem jest zdobycie wszystkich osiągnięć z danej gry, co w przypadku Xbox 360 oznacza 1000 punktów, a na PS3 zdobycie platynowego trofeum. Za zaletę systemu trofeów z PS3 uważam właśnie te platynowe trofea, dzięki którym już na pierwszy rzut oka widzimy, z ilu gier gracz wycisnął wszystkie soki. Im większa ilość platynowych trofeów… tym więcej wolnego czasu poświęconego na granie :)
 
            Jednak największą zaletą tych systemów osiągnięć jest przedłużanie żywotności niemal każdej gry. Ile razy łapałem się na tym, że wracałem do jakiegoś tytułu, żeby jeszcze parę trofeów zdobyć, wycisnąć z niej nieco więcej i przy okazji świetnie się bawić. Jeszcze parę wyścigów w Gran Turismo, wyzbieranie wszystkich ukrytych skarbów w Uncharted, uratowanie kolegów ze szkoły w Lollipop Chainsaw. System osiągnięć daje motywację żeby jeszcze raz zagrać, zrobić więcej, podbić poziom trudności, ponownie ukończyć grę. I najgorsze jest to, że gdy wracam do gier z PS2 lub starszych tytułów z PS3 … bardzo mi brakuje tego charakterystycznego odgłosu oznaczającego zdobycie trofeum :(

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

O tym, jak najnowszy Need For Speed Most Wanted mnie drażnił…



            …a raczej jak drażnił się ze mną. Ograłem każdą część serii (z wyjątkiem Pro Street) i do absurdów już zdążyłem się przyzwyczaić. Przeciwnicy kolejkujący się za mną na wzór wężyka i czekający na minimalną pomyłkę to bardzo długo był standard. Jak pojawiali się policjanci, to zawsze skupiali się głównie na mnie, tak jakby nie widzieli pozostałych uczestników nielegalnego wyścigu. A ile włosów było wyrwanych z głowy, gdy po idealnym przejechaniu bardzo trudnego etapu zaliczałem dzwona z przypadkowym samochodem na ostatniej prostej do mety. To wszystko ma swoje dobre strony, bo chyba żadna seria nie nauczyła mnie tyle cierpliwości i wytrwałości jak Need For Speed. Im więcej przegrywałem, tym bardziej chciałem wygrać, bo uwielbiam tą serię. Jednak z niepokojem spoglądam na najnowszą część, czyli Need For Speed Rivals, bo jeśli gra będzie rozwinięciem pomysłów z poprzedniej części, to na pewno uda jej się wyprowadzić mnie z równowagi i pozbawić resztki włosów z mojej głowy.
            Poprzedni Most Wanted (wydany w 2005 roku) uważam za najlepszą część serii. Gra radowała mnie przede wszystkim szybkimi, dynamicznymi pościgami, ucieczką przed policją i genialną fabułą, która motywowała do dalszego ścigania. Dodatkowo naprawdę dawała poczucie wspinania się na liście najbardziej poszukiwanych kierowców a pościgi stawały się bardziej zaciekłe i karkołomne. Niezależnie od ilości radiowozów pędzących za moją furą, zawsze mogłem improwizować i podciąć elementy podtrzymujące wysoką budowlę, aby zawaliła się na pościg albo w inny sposób zagruzować całą drogę za sobą, następnie wyrabiać ciasne zakręty, żeby chociaż na chwilę stracili mnie z oczu i przeczekać całą gorączkę melinując się gdzieś za jakaś chatką. Niestety, przeciwnicy lubili oszukiwać i też czasami dochodziło do absurdalnych sytuacji, ale nie taką skalę jak w najnowszym Most Wanted.
             Co drażniło mnie najbardziej w najnowszej części? Zacznijmy od policyjnych radiowozów podczas ucieczki. Aby zgubić pościg, należy wydostać się z czegoś na wzór „obszaru pościgu”. Jest on widoczny na mapce, gdy uciekamy przed policją. Gdy radiowóz nas widzi, ten obszar cały czas jest przyklejony do nas, natomiast gry się oddalimy, uciekniemy, przerwiemy kontakt wzrokowy, możliwe jest wydostanie z tego obszaru i przeczekanie w spokoju. Problem polega na tym, że przez pierwsze minuty zawsze jakiś radiowóz nas widzi, i nawet jak błyskawicznie się rozpędzimy, on robi to samo. Jest jakby przyklejony do nas i nie oddali się na taką odległość, abyśmy mogli zgubić pościg. To co dzieję się na mapie (widzimy strzałki pokazujące w którą stronę skierowany jest radiowóz) to żart. Radiowóz obrócony do mnie tyłem nagle pędzi za mną z zawrotną prędkością, w ułamku sekundy obracając się do mnie przodem. Dopiero po jakimś czasie, jak na rozkaz nieco odpuszczają, zaczynają się motać i można ich zgubić. Pomijam już fakt jak często lubią pojawiać się z przodu trasy którą aktualnie uciekamy, akurat w momencie kiedy z tyłu koledzy już odpuścili. Tak żeby nie było za łatwo.
            A co z przeciwnikami podczas wyścigów?  Oni też lecą sobie w kulki. Nie ma możliwości… powtarzam, NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, żeby zostawić daleko w tyle przeciwników podczas wyścigu. Oni są przyklejeni do nas, a przynajmniej ten jadący na pierwszym miejscu. Największe absurdy odchodzą podczas ścigania się jeden na jeden z bossami (Most Wanted Cars). Gdy ja zostanę zepchnięty gdzieś w boczną uliczkę, muszę zatrzymać się, zawrócić i pogodzić z faktem, że jestem na szarym końcu bez szans na wygraną. A co się dzieje gdy to ja zepchnę przeciwnika w boczną uliczkę? Jaja jak berety Panie! Wystarczy zaobserwować mapę. Mój wróg miota się sekundę w bocznej uliczce, po czym jak wystrzelony z procy pojawia się za mną i wyprzedza mnie, nawet wygrywając cały wyścig. I lepiej nie zaliczajcie dzwona z przypadkowymi samochodami podczas wyścigu. Jak przeciwnik zahaczy inny samochód i ma wypadek, po sekundzie respawnuje się na trasie. Ale nie ja! Ja widzę długą i piękna animację jak mam wypadek, po czym koziołkuję, fikołkuję i obserwuję jak wszyscy mnie wyprzedzają. Gdy już jest pewność, że jestem na szarym końcu, dopiero pojawiam się znowu na trasie gotowy do dalszej jazdy. Tak żeby nie było za łatwo.
            Sam niewiem jak to się stało, że napisałem tego posta. Zawsze doszukuję się wszystkiego co dobre w grach, przymykając oko nawet na rażące wady. W tym przypadku jednak zostałem za bardzo rozdrażniony. Jestem w stanie przymknąć oko na niedoróbki graficzne, niedopracowane sterowanie i braki w fabule. Ale jak gra robi sobie ze mnie jaja, oszukuje na potęgę specjalnie podnosząc poziom trudności żebym więcej razy restartował etap… tego nie wybaczę. Jeszcze trochę włosów na głowie mi zostało, więc czekam na Need For Speed Rivals, może ona nie będzie mnie tak oszukiwać :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Gry, które powinny doczekać się kolejnej części



            Gdy wydawcy dostrzegą potencjał marki, nie wahają się wypuszczać co roku kolejną część, sequel, prequel, spinoff. Przyznam, że sam się łapię na tym i chętnie przechodzę kolejne kampanie w Call Of Duty oraz zagłębiam się w Assassin’s Creed. Jest jednak wiele tytułów, które do tej pory nie doczekały się kolejnej części… a powinny. Oto moja lista:

Alice Madness Returns
Mroczna odmiana Alicji Z Krainy Czarów przypadła do gustu wielu graczom już w 2000 roku, gdy premierę miała pierwsza część American McGee’s Alice. Druga część przygód Alicji z 2011 roku (Alice Madness Returns) ponownie zaskarbiła sobie fanów mrocznym klimatem, ładną grafiką, zakręconymi postaciami i oryginalnością. Osobiście bardzo lubię ją za to, że jest dość długa i urozmaicona, każdy z odwiedzanych światów różni się od siebie i oferuje zróżnicowane zagadki i mini-gry. Niezbyt udana sprzedaż postawiła pod znakiem zapytania wydanie kolejnej części gry, jednak w ostatnich dniach udało się pomyślnie zakończyć publiczne finansowanie projektu animowanych odcinków Alice: Otherlands na Kickstarterze. A to, jak twierdzi sam Amercian McGee, pierwszy krok do wydania kolejnej części gry.
Szanse: wysokie


Beyond Good And Evil 
Uwielbiana przez krytyków, niedoceniona przez graczy. Tak w skrócie można opisać sytuację tej wydanej w 2003 roku gry. Przygoda Jade łączy w sobie dużo eksploracji, zbieractwa, przyzwoite wykonanie i dopracowany system walki. A dobra fabuła i dialogi dopełniają dzieła. Nie udało się sprzedać zadowalającej ilości egzemplarzy, dlatego kontynuacja  przez bardzo długi czas była w stanie zawieszenia. Kilka lat temu pokazano krótki materiał, po którym znów zapadła cisza. Ostatnio jednak pojawiła się informacja, że prace nad grą trwają, a nowa generacja konsol tchnęła nowe życie w projekt. Twórcy ponoć planowali zawrzeć elementy z którymi obecne konsole nie były w stanie sobie poradzić i dopiero nowa generacja im to umożliwi. Zobaczymy :)
Szanse: bardzo wysokie


Binary Domain
Niewielu wad doszukali się recenzenci Binary Domain stworzonego w zeszłym roku przez Yakuza Team, w większości zachwalając ten tytuł. Wspominali coś o mało ciekawym trybie multiplayer i kopiowaniu pomysłów z innych gier. Ja się pod tymi wadami nie podpisuję, ponieważ genialny i długi tryb single player z kilkoma zakończeniami w zupełności mi wystarcza. Fabuła z gry przypomina świetny film „Ja,Robot”, i spokojnie mogłaby posłużyć jako tło do kolejnej części tego filmu. Jest to głównie strzelanina, ale za to z bardzo dobrze dopracowanym systemem chowania się za osłonami i wspierania przez drużynę. Zdobywanie zaufania naszych kompanów rzutuje na przebieg akcji i ich nastawienie do głównego bohatera. A konkretnie: jak kogoś przez przypadek kilkakrotnie postrzelimy albo będziemy go drażnić głupimi tekstami to po prostu nam nie pomoże gdy będziemy w potrzebie. Od tego wszystkiego zależy kto przeżyje, a zakończenie sugeruje, że twórcy mieli w planie kolejną część. Gdyby tylko sprzedaż była tak dobra jak oceny…
Szanse: niskie


Bullet Witch
Obecnie naczelną wiedźmą jest Bayonetta, jednak nie należy zapominać o jej starszej kuzynce, Alicii Claus z Bullet Witch, wydanej w 2006 roku na Xbox 360. Gra wśród graczy wywoływała mieszane uczucia, mi jednak bardzo przypadła do gustu. I dlatego że nie była idealna, chętnie zagrałbym w bardziej dopracowany sequel: odrobinę dłuższy, bardziej urozmaicony, z większym wachlarzem zagrań i lepszym wykonaniem. Niestety studio, które stworzyło ten tytuł już nie istnieje, więc pozostaje mi tylko odświeżyć sobie ten tytuł gdy ponownie zakupię Xbox 360.
Szanse: zerowe


Darksiders
Zawsze lubiłem temat jeźdźców apokalipsy. Dwie części Darksiders w fantastyczny sposób obrazują Wojnę oraz Śmierć, czyniąc z nich nie tyle narzędzia nadchodzącej apokalipsy, co raczej potrzebujących się nawzajem „braci”, wkręconych w intrygę wyższych sił. Obie gry charakteryzują się ładną grafiką, wciągającą fabułą, świetnymi systemami walki, i wpadającą w ucho muzyką (zwłaszcza spod dłuta Jesper Kyd’a w drugiej części). I chociaż akcja obydwóch części dzieje się równoległych światach, łączy je zakończenie, które sugeruje wydanie jeszcze przynajmniej dwóch części, na co bardzo liczę. Wyniki sprzedaży były dość przyzwoite, co niestety nie pomogło wydawcy (THQ) który splajtował, a prawa do marki wykupił inny wydawca, Nordic Games.
Szanse: średnie


Folklore
Często zachwalam atmosferę jaka panuje w danej grze. W tej kwestii zdecydowanie prym wiedzie bardzo niedoceniony Folklore, wydany w 2007 roku Playstation 3. Wystarczy chwila, aby wciągnąć się w ten balansujący na granicy między jawą a snem tytuł. Młoda studentka otrzymuje list od zmarłej matki. Nieżyjąca od wielu lat kobieta w liście proponuje spotkanie w małej wiosce. W poznaniu tajemnic tego miejsca i rozwikłaniu zagadki pomaga naszej bohaterce dziennikarz z gazety o zjawiskach paranormalnych, a intryga okazuje się być bardziej skomplikowana niż się nam na początku wydaje. Aby poznać całą prawdę przenosimy się do baśniowej wersji świata. Tak jak wspomniałem wcześniej, atmosfera i klimat tej produkcji są jej głównymi zaletami, a bardzo oryginalny system walki nie pozwala nam się nudzić, aż do samego końca tej długiej podróży. Tak samo jak w przypadku Bullet Witch, studio które stworzyło ten tytuł już nie istnieje.
Szanse: zerowe


Heavenly Sword
Ta wydana w 2007 roku gra miała być pierwszą częścią trylogii. Więc pytam: gdzie jest druga i trzecia część?! Pewnie znowu niezadowolenie wzbudziła „tylko” dobra sprzedaż. To prawda, że przepiękne krajobrazy, rozbudowany system walki i jedna z najbardziej rozpoznawalnych protagonistek mogły przyciągnąć więcej odbiorców. Na pewno swoje trzy grosze dorzuciła jak zwykle marudząca społeczność recenzentów, narzekająca chociażby na długość gry i brak funkcji online. Pewnie woleliby sztucznie wydłużoną rozgrywkę i dorzucony na siłę tryb sieciowy. Osobiście uważam, że długość gry jest wystarczająca, tryb a online zupełnie niepotrzebny. Brakuje jedynie wsparcia dla trofeów, co by zachęciło do ponownego przychodzenia i masterowania wyników. Dobrze, że prawa do tytułu posiada Sony, gdyż twórcy z Ninja Theory zajęli się następnymi produkcjami: Enslaved oraz DMC. Wierna rzesza fanów (w tym i ja) nadal oczekuje na wskrzeszenie tej marki i dopełnienie trylogii.
Szanse: niskie


Kane & Lynch
Uwielbiam duet Pacino/De Niro z filmu Gorączka (Heat). A jeszcze bardziej scenę z napadu na bank i strzelaniny podczas ucieczki. Kane & Lynch z 2007 roku pozwala wcielić się w rolę dwóch zwyrodnialców, podczas takich właśnie akcji. I to właśnie akcja oraz dwójka głównych bohaterów przyczyniły się do nawet niezłej sprzedaży pierwszej części gry. Gdy już raz zetkniemy się z Kane’em – przestępcą z wojskową przeszłością oraz Lynchem -  sadystą z zaburzeniami psychicznymi, po prostu nigdy nie wyrzucimy tych dwóch silnie zarysowanych postaci z naszej pamięci. Niestety druga część (2010) sprzedała się już nieco gorzej, co zapewne przekreśliło plany na wydanie kolejnych przygód tego nietypowego duetu. Być może sukces ciągle odkładanej w czasie ekranizacji tchnąłby trochę życia w tą markę.
Szanse: niskie

 W jednym z kolejnych postów zamieszczę moje przemyślenia na temat zapomnianych serii, które moim zdaniem powinny powrócić w blasku i chwale nowej generacji. A tymczasem, wracam do grania... :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Radość z bycia graczem: gry są dziełami sztuki

            Wszyscy znamy liczne przykłady dzieł sztuki. Zapierający dech w piersiach obraz, piękny utwór muzyczny, zapadający w pamięć film czy książka, od której nie możemy się oderwać. Te wszystkie przykłady z pewnością można zaliczyć do takich dzieł. Pomijając sytuacje, w której kilka plamek na białej płachcie tworzy wybitne dzieło czy chaotyczna szarpanina na instrumentach dętych zostaje uznana za wybitny utwór, stwierdzam fakt: gry komputerowe są dziełami sztuki. Kropka. Mniejsze lub większe, tworzone przez jedną osobę w ciągu tygodnia, lub przez 300-osobowy zespół w ciągu 3 lat, wszystkie są dziełami sztuki. Zgodzi się ze mną cała armia pracujących obecnie nad nowymi grami programistów, artystów, grafików, muzyków, scenarzystów i aktorów dzięki którym branża gier komputerowych rozrasta się w niezwykłym tempie.
Zachwycają pięknem i wykonaniem, zaskakują pomysłowością i fabułą, przyśpieszają bicie serca, skłaniają do refleksji. Tak, gry komputerowe robią to wszystko i znacznie więcej. Stawiają mnie, gracza, w głównej roli, w centrum uwagi. To ode mnie zależne jest rozwikłanie zagadki, uratowanie ukochanej osoby albo nawet los świata. W przeciwieństwie do filmu, gdzie za około 2 godziny samoistnie wszystko się skończy, wielka tajemnica zostanie wyjaśniona, czarny charakter ukarany, a my się wszystkiemu jedynie biernie przyglądamy. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam dobre kino. Ale to gry komputerowe wnoszą te wszystkie doznania znane z oglądania filmu na wyższy poziom. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, błędnie myśląc, że każda gra to lecący samolocik strzelający kropkami.
Takie gry jak Okami, Flower, Journey (Podróż) czy Child Of Eden udowadniają, że nie tylko obrazy znanych malarzy mogą być piękne. Wystarczy obejrzeć krótki fragment z każdego wymienionego wyżej tytułów, aby uzmysłowić sobie jak tworzone przez prawdziwych artystów światy, ożywają na naszych oczach. Bezkresna pustynia w trakcie odbywania Podróży, odnawianie pogrążonego w mroku świata w Okami, szukanie drogi w Unfinished Swan czy oczyszczanie z wirusów muzycznego świata w Child Of Eden zapadają w pamięć każdemu obcującemu z tymi produkcjami graczowi. A na relaks nie ma nic lepszego, jak krótka partyjka w Flower. Wolę zamienić się w podmuch wiatru i przemierzać skąpane w zieleni pola przyczyniając się do rozkwitania napotkanych po drodze kwiatów niż patrzeć nawet w najbardziej wybitny obraz.


Tak dojrzałego i chwytającego za serce scenariusza jaki jest w grze Red Dead Redemption nie powstydziłby się sam Clint Eastwood. Opowiada on historię rewolwerowca, niegdyś członka gangu nie stroniącego od napadów, zabójstw i porwań, a który obecnie zrobi wszystko, aby się zrehabilitować, pogodzić z wymiarem sprawiedliwości, odpokutować swoje dawne grzechy i wieść spokojne życie u boku rodziny. Czy mu się to uda? Jeśli dodamy do tej dobrze opowiedzianej historii otwarty świat, ogrom możliwości i wiernie odwzorowane realia dzikiego zachodu to uzyskujemy grę roku.



A skoro już mowa o historii, to jak to z nią jest w grach? Nudne podręczniki szkolne nie były w stanie nauczyć mnie historii lepiej niż przekaz jaki oferuje seria Assassin’s Creed. Główny bohater gry, Desmond Miles, przeżywając (wraz z nami) wspomnienia swoich przodków przenosi się do czasów III wyprawy krzyżowej z 1191 roku, piętnastowiecznych Włoszech i osiemnastowiecznej ameryki północnej. I chociaż wątek fabularny gry jest fikcyjny, całość dzieje się na tle prawdziwych wydarzeń. Dzięki tej serii wiem kim był Rodrigo Borgia, poznałem zwyczaje panujące w piętnastowiecznych Włoszech oraz przekonałem się na własnej skórze jak byli traktowani rdzenni mieszkańcy ameryki. Zwiedziłem Damaszek, Jeruzalem i Akkę za czasów III wyprawy krzyżowej. Zadbano o autentyczny wygląd miast, ubiorów i panującą atmosferę. Czy dwugodzinny film fabularny może się z tym równać?



A jeśli dobry film akcji potrafi przytrzymać nas na skraju fotela, to nie wiem jak określić serię Uncharted. Grając w którąkolwiek część z serii bierzemy udział w przygodzie porównywanej do wyczynów Indiany Jonesa. Próbujemy rozwikłać wielką tajemnicę, ciekawa fabuła nakręca kolejne strzelaniny i pościgi, a wszystko okraszone jest bardzo dobrymi dialogami od wyrazistych osobowości. Z pościgami bardzo dobrze radzi sobie Motorstorm Apocalypse, w którym ścigamy się z przeciwnikami w trakcie kataklizmów. Trzęsienia ziemi, wulkany, ogromne fale tsunami, tornada oraz my i garstka inny szaleńców w pompującym adrenalinę pościgu. A jeśli komuś mało piorunów, tornad i błyskawic, to zawsze może wcielić się w rolę Cole’a z gry Infamous i przekonać się jak to jest być w skórze obdarzonego niezwykłymi mocami kuriera. Użyjecie tych mocy aby ratować innych w blasku uwielbienia i chwały, czy rozniesiecie pół miasta, tak dla zabawy?


W Nier nasze próby znalezienia lekarstwa dla śmiertelnie chorej córki wydają się być w pełni zrozumiałe. Jednak nie wszystko okazuje się być takie oczywiste, gdy do osiągnięcia naszego celu trzeba poświęcić bardzo wiele istnień. W dodatku nie jesteśmy w stanie zrozumieć ich mowy ani dlaczego stoją nam na drodze, po prostu przemy do przodu zaślepieni ojcowskim obowiązkiem. Czy nasz główny bohater rzeczywiście postępuje słusznie? Po ukończeniu gry dopiero zauważymy, ile zła wyrządziliśmy po tej jak się okazuje egoistycznej przygodzie. Warto rozpocząć grę ponownie po jej ukończeniu, wówczas rozumiemy mowę istot, które stoją nam na drodze do uleczenia córki. Zupełnie zmienia to odbiór całej produkcji, która niestety przez wielu graczy została przeoczona.
Heavy Rain, dzieło określane jako interaktywny film potrafi zagrać na uczuciach każdego gracza. Wcielając się łącznie w cztery postacie próbujemy rozwikłać zagadkę zabójcy zostawiającego przy ciałach swoich ofiar figurki origami. Zdesperowany ojciec porwanego przez zabójcę dziecka zrobi wszystko aby uratować syna a pomoże mu w tym wciągnięta przez własną ciekawość, cierpiąca na bezsenność reporterka. W tym samym czasie prywatny detektyw wynajęty przez rodziny poprzednich ofiar szuka wskazówek i poszlak rozmawiając ze świadkami i podejrzanymi, a agent FBI przydzielony do tego śledztwa użyje wszelkich nowinek technicznych aby namierzyć sprawcę. Postacie są naprawdę realistycznie nakreślone przez twórców, zarówno pierwszoplanowi bohaterowie którymi gracz kieruje, jak i napotkane osoby z którymi rozmawiamy. Po prostu zachowują się jak żywi ludzie. I tak jak ludzie mogą umrzeć, na skutek naszych błędnych decyzji, co wcale nie oznacza końca gry, której scenariusz przewiduje śmierć jednego lub nawet kilku głównych bohaterów. Gracz może w taki sposób poprowadzić akcję, że nie dowie się kto jest zabójcą lub odkryje jego tożsamość ale nie uda się go schwytać. Dzięki temu grę można przechodzić wiele razy, odkrywając więcej ciekawych miejsc i zdarzeń. Która wybitna książka daje mi kilka zakończeń zależnych od moich decyzji?



Amerykańska niezależna agencja rządowa National Endowment for the Arts założona celem wspierania kultury i sztuki uznała w 2011 roku fakt, że gry komputerowe są dziełami sztuki. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale powtarza się nieco sytuacja związana z operą. W chwili powstania uznawana za odrażający twór z szaleńcami biegającymi po scenie, odrzucana za pokazywanie morderstw i śmierci, obecnie chętnie oglądana przez śmietankę towarzyską i uznawana za syntezę sztuki, połączenie słowa, muzyki, plastyki, ruchu, gestu, gry aktorskiej. Dla mnie idealne połączenie tych elementów to właśnie gra komputerowa, w której to ja jestem głównym aktorem z całego spektaklu :)

PS. Cały post odnosi się do gier dostępnych na PS3 (w tym kilka exclusive’ów), pozostałe wspaniałe dzieła sztuki z innych platform wydłużyłyby ten post do nieskończoności. Ze wszystkich wymienionych wyżej gier za największe dzieło uznaję Journey (podróż). Uważam, że każdy posiadacz konsoli PS3 powinien zagrać w ten tytuł. Warto zarezerwować sobie ok. 2 godziny (tyle zajmuje jedno przejście tej gry) i przejść grę w pojedynkę. Następnie w wolnej chwili zagrać z innym graczem (osoby z całego świata losowo dołączają się do przygody gdy jesteśmy zalogowani do PSN) Tego doświadczenia nie da opisać, to trzeba przeżyć:)

piątek, 2 sierpnia 2013

Poradnik: Zgrywanie obrazu i dźwięku z konsol za pomocą EasyCap


Natknąłem się na ten problem zakładając bloga: jak zgrywać obraz i dźwięk z konsol. W przypadku pisania recenzji najlepiej dołączyć do niej własny gameplay, prawda? Jest na to kilka sposobów. Wielu graczy wybiera najprostsze rozwiązanie, czyli ustawienie aparatu lub kamery, co raczej nie przynosi dobrych rezultatów. Można dokupić kartę TV do komputera pod PCI lub dodatkowe urządzenie w przedziale cenowym od 30 do 1000 zł. Podpowiem Wam w jaki sposób poradziłem sobie z tą kwestią wydając około 50 zł, i chociaż jakość obrazu nie jest rewelacyjna, to jednak do moich, na razie nieprofesjonalnych celów w zupełności wystarczy. Rozwiązanie to można zastosować do PS2 i PS3, prawdopodobnie również do Xbox/Xbox360 i Wii (tego nie przetestowałem). Zrzut wygląda następująco:


Przeanalizujmy obecną sytuację i możliwości: 
- za cenę ok. 30 zł można kupić urządzenie np. EasyCap (jedyna nazwa jaką podaję, ponieważ to urządzenie zastosowałem) podłączane do komputera poprzez USB. Gdy dorzucimy do niego jeszcze dodatkowy kabel cinch i przejściówkę z cinch na Jack (podłączenie bezpośrednio do wejścia mikrofonowego na karcie dźwiękowej), żeby mieć lepszą jakość dźwięku, to zamkniemy się w 50 zł. Można dodatkowo kombinować ze zrobieniem przelotki i rozdzielić obraz aby jednocześnie był nagrywany na komputerze oraz przesyłany na ekran telewizora. Niestety maksymalna rozdzielczość to 720x576 przy 30 fps. To rozwiązanie zastosowałem (bez przelotki i rozdzielania) i wycisnąłem z niego najlepszą możliwą jakość.

- za około 200-250 zł można kupić nieco bardziej rozbudowane urządzenie od EasyCap, które w locie kompresuje obraz, jednak ostateczna jakość jest porównywalna do tańszego rozwiązania, gdyż to nadal 720x576. Dodatkowym atutem jest możliwość wykorzystania urządzenia jako przelotki bez dodatkowego kombinowania, co pozwala włączyć nagrywania na komputerze, a grać oglądając obraz na ekranie telewizora.

- w przedziale 500-600 zł dostaniemy urządzenie z wejściem HDMI, które pozwoli nam zgrywać obraz w rozdzielczości 720p (1280x720), oczywiście z przelotką i rozdzieleniem obrazu. Na pewno głównym atutem jest wyższa rozdzielczość, jednak te urządzenia domyślnie kompresują obraz w locie i nie pozwalają nam zgrywać bez straty jakości.

- do profesjonalnej obróbki i zgrywania w rozdzielczości 1080p potrzebne nam urządzenie za około 900-1000 zł. Można do niego podłączyć kilka konsol i dokładnie zdefiniować wszelkie parametry zgrywania.

Najtańsze rozwiązanie za pomocą EasyCap w przypadku konsoli PS3 wygląda następująco:

Kabel z wyjściami cinch i composite lub s-video od konsoli
 


podłączamy do EasyCap
 


a następnie EasyCap do komputera (po wcześniejszym zainstalowaniu sterowników). Kolory podpowiadają nam jak podłączyć (żółty (composite) i czarny(S-Video) to obraz, biały i czerwony oznacza lewy i prawy kanał). Nie polecam używania przedłużek USB, gdyż pojawiają się problemy z przesyłaniem obrazu.
Do zrzucania i obróbki obrazu używam programu Virtual Dub (link do pobrania) i zestawu kodeków K-Lite. Standardowo używam kabla HDMI podłączonego do telewizora, więc przejście na composite jest bezbolesne. Mając wszystko przygotowane wchodzimy w Ustawienia wyświetlania (Display Settings), następnie Ustawienia wyjścia wideo (Video Output Settings) i wybieramy Kompozytowe / S-Video (Composite / S-Video). W programie Virtual Dub wchodzimy w zakładkę File i klikamy Capture AVI. Wówczas na ekranie telewizora pojawia się obraz z konsoli. Chcąc podłączyć konsolę PS2, nie musimy nic zmieniać w ustawieniach, konsola domyślnie wysyła sygnał poprzez composite.

Jeśli nasz komputer posiada szybki procesor i zapas pamięci operacyjnej można pomyśleć o kompresowaniu obrazu w locie do dvix lub xvid, w przeciwnym wypadku naprościej ustawić brak kompresji i przygotować sporo wolnego miejsca. Zauważyłem, że kodek Lagarith nagrywa obraz w bardzo dobrej jakości i zajmuje trzykrotnie mniej miejsca niż w przypadku braku kompresji, a mój Phenom X3 jest w stanie wyrobić ze zrzutem obrazu, więc polecam takie rozwiązanie. Efekt możecie zobaczyć na filmiku na początku postu, jak i we wszystkich najbliższych recenzjach z PS3 i PS2.