…a
raczej jak drażnił się ze mną. Ograłem każdą część serii (z wyjątkiem Pro
Street) i do absurdów już zdążyłem się przyzwyczaić. Przeciwnicy kolejkujący
się za mną na wzór wężyka i czekający na minimalną pomyłkę to bardzo długo był
standard. Jak pojawiali się policjanci, to zawsze skupiali się głównie na mnie,
tak jakby nie widzieli pozostałych uczestników nielegalnego wyścigu. A ile
włosów było wyrwanych z głowy, gdy po idealnym przejechaniu bardzo trudnego
etapu zaliczałem dzwona z przypadkowym samochodem na ostatniej prostej do mety.
To wszystko ma swoje dobre strony, bo chyba żadna seria nie nauczyła mnie tyle
cierpliwości i wytrwałości jak Need For Speed. Im więcej przegrywałem, tym
bardziej chciałem wygrać, bo uwielbiam tą serię. Jednak z niepokojem spoglądam
na najnowszą część, czyli Need For Speed Rivals, bo jeśli gra będzie
rozwinięciem pomysłów z poprzedniej części, to na pewno uda jej się wyprowadzić
mnie z równowagi i pozbawić resztki włosów z mojej głowy.
Poprzedni
Most Wanted (wydany w 2005 roku) uważam za najlepszą część serii. Gra radowała
mnie przede wszystkim szybkimi, dynamicznymi pościgami, ucieczką przed policją
i genialną fabułą, która motywowała do dalszego ścigania. Dodatkowo naprawdę
dawała poczucie wspinania się na liście najbardziej poszukiwanych kierowców a
pościgi stawały się bardziej zaciekłe i karkołomne. Niezależnie od ilości
radiowozów pędzących za moją furą, zawsze mogłem improwizować i podciąć
elementy podtrzymujące wysoką budowlę, aby zawaliła się na pościg albo w inny
sposób zagruzować całą drogę za sobą, następnie wyrabiać ciasne zakręty, żeby
chociaż na chwilę stracili mnie z oczu i przeczekać całą gorączkę melinując się
gdzieś za jakaś chatką. Niestety, przeciwnicy lubili oszukiwać i też czasami
dochodziło do absurdalnych sytuacji, ale nie taką skalę jak w najnowszym Most
Wanted.
Co
drażniło mnie najbardziej w najnowszej części? Zacznijmy od policyjnych
radiowozów podczas ucieczki. Aby zgubić pościg, należy wydostać się z czegoś na
wzór „obszaru pościgu”. Jest on widoczny na mapce, gdy uciekamy przed policją.
Gdy radiowóz nas widzi, ten obszar cały czas jest przyklejony do nas, natomiast
gry się oddalimy, uciekniemy, przerwiemy kontakt wzrokowy, możliwe jest
wydostanie z tego obszaru i przeczekanie w spokoju. Problem polega na tym, że
przez pierwsze minuty zawsze jakiś radiowóz nas widzi, i nawet jak
błyskawicznie się rozpędzimy, on robi to samo. Jest jakby przyklejony do nas i nie
oddali się na taką odległość, abyśmy mogli zgubić pościg. To co dzieję się na
mapie (widzimy strzałki pokazujące w którą stronę skierowany jest radiowóz) to
żart. Radiowóz obrócony do mnie tyłem nagle pędzi za mną z zawrotną prędkością,
w ułamku sekundy obracając się do mnie przodem. Dopiero po jakimś czasie, jak
na rozkaz nieco odpuszczają, zaczynają się motać i można ich zgubić. Pomijam
już fakt jak często lubią pojawiać się z przodu trasy którą aktualnie
uciekamy, akurat w momencie kiedy z tyłu koledzy już odpuścili. Tak żeby nie
było za łatwo.
A
co z przeciwnikami podczas wyścigów? Oni
też lecą sobie w kulki. Nie ma możliwości… powtarzam, NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI,
żeby zostawić daleko w tyle przeciwników podczas wyścigu. Oni są przyklejeni do
nas, a przynajmniej ten jadący na pierwszym miejscu. Największe absurdy odchodzą
podczas ścigania się jeden na jeden z bossami (Most Wanted Cars). Gdy ja
zostanę zepchnięty gdzieś w boczną uliczkę, muszę zatrzymać się, zawrócić i
pogodzić z faktem, że jestem na szarym końcu bez szans na wygraną. A co się
dzieje gdy to ja zepchnę przeciwnika w boczną uliczkę? Jaja jak berety Panie!
Wystarczy zaobserwować mapę. Mój wróg miota się sekundę w bocznej uliczce, po
czym jak wystrzelony z procy pojawia się za mną i wyprzedza mnie, nawet wygrywając
cały wyścig. I lepiej nie zaliczajcie dzwona z przypadkowymi samochodami
podczas wyścigu. Jak przeciwnik zahaczy inny samochód i ma wypadek, po
sekundzie respawnuje się na trasie. Ale nie ja! Ja widzę długą i piękna
animację jak mam wypadek, po czym koziołkuję, fikołkuję i obserwuję jak wszyscy
mnie wyprzedzają. Gdy już jest pewność, że jestem na szarym końcu, dopiero
pojawiam się znowu na trasie gotowy do dalszej jazdy. Tak żeby nie było za
łatwo.
Sam
niewiem jak to się stało, że napisałem tego posta. Zawsze doszukuję się
wszystkiego co dobre w grach, przymykając oko nawet na rażące wady. W tym
przypadku jednak zostałem za bardzo rozdrażniony. Jestem w stanie przymknąć oko
na niedoróbki graficzne, niedopracowane sterowanie i braki w fabule. Ale jak
gra robi sobie ze mnie jaja, oszukuje na potęgę specjalnie podnosząc poziom
trudności żebym więcej razy restartował etap… tego nie wybaczę. Jeszcze trochę
włosów na głowie mi zostało, więc czekam na Need For Speed Rivals, może ona nie
będzie mnie tak oszukiwać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz