poniedziałek, 12 sierpnia 2013

O tym, jak najnowszy Need For Speed Most Wanted mnie drażnił…



            …a raczej jak drażnił się ze mną. Ograłem każdą część serii (z wyjątkiem Pro Street) i do absurdów już zdążyłem się przyzwyczaić. Przeciwnicy kolejkujący się za mną na wzór wężyka i czekający na minimalną pomyłkę to bardzo długo był standard. Jak pojawiali się policjanci, to zawsze skupiali się głównie na mnie, tak jakby nie widzieli pozostałych uczestników nielegalnego wyścigu. A ile włosów było wyrwanych z głowy, gdy po idealnym przejechaniu bardzo trudnego etapu zaliczałem dzwona z przypadkowym samochodem na ostatniej prostej do mety. To wszystko ma swoje dobre strony, bo chyba żadna seria nie nauczyła mnie tyle cierpliwości i wytrwałości jak Need For Speed. Im więcej przegrywałem, tym bardziej chciałem wygrać, bo uwielbiam tą serię. Jednak z niepokojem spoglądam na najnowszą część, czyli Need For Speed Rivals, bo jeśli gra będzie rozwinięciem pomysłów z poprzedniej części, to na pewno uda jej się wyprowadzić mnie z równowagi i pozbawić resztki włosów z mojej głowy.
            Poprzedni Most Wanted (wydany w 2005 roku) uważam za najlepszą część serii. Gra radowała mnie przede wszystkim szybkimi, dynamicznymi pościgami, ucieczką przed policją i genialną fabułą, która motywowała do dalszego ścigania. Dodatkowo naprawdę dawała poczucie wspinania się na liście najbardziej poszukiwanych kierowców a pościgi stawały się bardziej zaciekłe i karkołomne. Niezależnie od ilości radiowozów pędzących za moją furą, zawsze mogłem improwizować i podciąć elementy podtrzymujące wysoką budowlę, aby zawaliła się na pościg albo w inny sposób zagruzować całą drogę za sobą, następnie wyrabiać ciasne zakręty, żeby chociaż na chwilę stracili mnie z oczu i przeczekać całą gorączkę melinując się gdzieś za jakaś chatką. Niestety, przeciwnicy lubili oszukiwać i też czasami dochodziło do absurdalnych sytuacji, ale nie taką skalę jak w najnowszym Most Wanted.
             Co drażniło mnie najbardziej w najnowszej części? Zacznijmy od policyjnych radiowozów podczas ucieczki. Aby zgubić pościg, należy wydostać się z czegoś na wzór „obszaru pościgu”. Jest on widoczny na mapce, gdy uciekamy przed policją. Gdy radiowóz nas widzi, ten obszar cały czas jest przyklejony do nas, natomiast gry się oddalimy, uciekniemy, przerwiemy kontakt wzrokowy, możliwe jest wydostanie z tego obszaru i przeczekanie w spokoju. Problem polega na tym, że przez pierwsze minuty zawsze jakiś radiowóz nas widzi, i nawet jak błyskawicznie się rozpędzimy, on robi to samo. Jest jakby przyklejony do nas i nie oddali się na taką odległość, abyśmy mogli zgubić pościg. To co dzieję się na mapie (widzimy strzałki pokazujące w którą stronę skierowany jest radiowóz) to żart. Radiowóz obrócony do mnie tyłem nagle pędzi za mną z zawrotną prędkością, w ułamku sekundy obracając się do mnie przodem. Dopiero po jakimś czasie, jak na rozkaz nieco odpuszczają, zaczynają się motać i można ich zgubić. Pomijam już fakt jak często lubią pojawiać się z przodu trasy którą aktualnie uciekamy, akurat w momencie kiedy z tyłu koledzy już odpuścili. Tak żeby nie było za łatwo.
            A co z przeciwnikami podczas wyścigów?  Oni też lecą sobie w kulki. Nie ma możliwości… powtarzam, NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, żeby zostawić daleko w tyle przeciwników podczas wyścigu. Oni są przyklejeni do nas, a przynajmniej ten jadący na pierwszym miejscu. Największe absurdy odchodzą podczas ścigania się jeden na jeden z bossami (Most Wanted Cars). Gdy ja zostanę zepchnięty gdzieś w boczną uliczkę, muszę zatrzymać się, zawrócić i pogodzić z faktem, że jestem na szarym końcu bez szans na wygraną. A co się dzieje gdy to ja zepchnę przeciwnika w boczną uliczkę? Jaja jak berety Panie! Wystarczy zaobserwować mapę. Mój wróg miota się sekundę w bocznej uliczce, po czym jak wystrzelony z procy pojawia się za mną i wyprzedza mnie, nawet wygrywając cały wyścig. I lepiej nie zaliczajcie dzwona z przypadkowymi samochodami podczas wyścigu. Jak przeciwnik zahaczy inny samochód i ma wypadek, po sekundzie respawnuje się na trasie. Ale nie ja! Ja widzę długą i piękna animację jak mam wypadek, po czym koziołkuję, fikołkuję i obserwuję jak wszyscy mnie wyprzedzają. Gdy już jest pewność, że jestem na szarym końcu, dopiero pojawiam się znowu na trasie gotowy do dalszej jazdy. Tak żeby nie było za łatwo.
            Sam niewiem jak to się stało, że napisałem tego posta. Zawsze doszukuję się wszystkiego co dobre w grach, przymykając oko nawet na rażące wady. W tym przypadku jednak zostałem za bardzo rozdrażniony. Jestem w stanie przymknąć oko na niedoróbki graficzne, niedopracowane sterowanie i braki w fabule. Ale jak gra robi sobie ze mnie jaja, oszukuje na potęgę specjalnie podnosząc poziom trudności żebym więcej razy restartował etap… tego nie wybaczę. Jeszcze trochę włosów na głowie mi zostało, więc czekam na Need For Speed Rivals, może ona nie będzie mnie tak oszukiwać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz