Wszyscy
znamy liczne przykłady dzieł sztuki. Zapierający dech w piersiach obraz, piękny
utwór muzyczny, zapadający w pamięć film czy książka, od której nie możemy się
oderwać. Te wszystkie przykłady z pewnością można zaliczyć do takich dzieł.
Pomijając sytuacje, w której kilka plamek na białej płachcie tworzy wybitne
dzieło czy chaotyczna szarpanina na instrumentach dętych zostaje uznana za
wybitny utwór, stwierdzam fakt: gry komputerowe są dziełami sztuki. Kropka.
Mniejsze lub większe, tworzone przez jedną osobę w ciągu tygodnia, lub przez
300-osobowy zespół w ciągu 3 lat, wszystkie są dziełami sztuki. Zgodzi się ze
mną cała armia pracujących obecnie nad nowymi grami programistów, artystów,
grafików, muzyków, scenarzystów i aktorów dzięki którym branża gier
komputerowych rozrasta się w niezwykłym tempie.
Zachwycają
pięknem i wykonaniem, zaskakują pomysłowością i fabułą, przyśpieszają bicie
serca, skłaniają do refleksji. Tak, gry komputerowe robią to wszystko i
znacznie więcej. Stawiają mnie, gracza, w głównej roli, w centrum uwagi. To ode
mnie zależne jest rozwikłanie zagadki, uratowanie ukochanej osoby albo nawet
los świata. W przeciwieństwie do filmu, gdzie za około 2 godziny samoistnie
wszystko się skończy, wielka tajemnica zostanie wyjaśniona, czarny charakter
ukarany, a my się wszystkiemu jedynie biernie przyglądamy. Nie zrozumcie mnie
źle, uwielbiam dobre kino. Ale to gry komputerowe wnoszą te wszystkie doznania
znane z oglądania filmu na wyższy poziom. Nie wszyscy zdają sobie z tego
sprawę, błędnie myśląc, że każda gra to lecący samolocik strzelający kropkami.
Takie gry jak
Okami, Flower, Journey (Podróż) czy Child Of Eden udowadniają, że nie tylko
obrazy znanych malarzy mogą być piękne. Wystarczy obejrzeć krótki fragment z każdego
wymienionego wyżej tytułów, aby uzmysłowić sobie jak tworzone przez prawdziwych
artystów światy, ożywają na naszych oczach. Bezkresna pustynia w trakcie
odbywania Podróży, odnawianie pogrążonego w mroku świata w Okami, szukanie
drogi w Unfinished Swan czy oczyszczanie z wirusów muzycznego świata w Child Of
Eden zapadają w pamięć każdemu obcującemu z tymi produkcjami graczowi. A na
relaks nie ma nic lepszego, jak krótka partyjka w Flower. Wolę zamienić się w
podmuch wiatru i przemierzać skąpane w zieleni pola przyczyniając się do
rozkwitania napotkanych po drodze kwiatów niż patrzeć nawet w najbardziej wybitny
obraz.
Tak dojrzałego
i chwytającego za serce scenariusza jaki jest w grze Red Dead Redemption nie
powstydziłby się sam Clint Eastwood. Opowiada on historię rewolwerowca, niegdyś
członka gangu nie stroniącego od napadów, zabójstw i porwań, a który obecnie
zrobi wszystko, aby się zrehabilitować, pogodzić z wymiarem sprawiedliwości,
odpokutować swoje dawne grzechy i wieść spokojne życie u boku rodziny. Czy mu
się to uda? Jeśli dodamy do tej dobrze opowiedzianej historii otwarty świat,
ogrom możliwości i wiernie odwzorowane realia dzikiego zachodu to uzyskujemy
grę roku.
A skoro już
mowa o historii, to jak to z nią jest w grach? Nudne podręczniki szkolne nie
były w stanie nauczyć mnie historii lepiej niż przekaz jaki oferuje seria
Assassin’s Creed. Główny bohater gry, Desmond Miles, przeżywając (wraz z nami)
wspomnienia swoich przodków przenosi się do czasów III wyprawy krzyżowej z 1191
roku, piętnastowiecznych Włoszech i osiemnastowiecznej ameryki północnej. I chociaż
wątek fabularny gry jest fikcyjny, całość dzieje się na tle prawdziwych
wydarzeń. Dzięki tej serii wiem kim był Rodrigo Borgia, poznałem zwyczaje
panujące w piętnastowiecznych Włoszech oraz przekonałem się na własnej skórze
jak byli traktowani rdzenni mieszkańcy ameryki. Zwiedziłem Damaszek, Jeruzalem
i Akkę za czasów III wyprawy krzyżowej. Zadbano o autentyczny wygląd miast,
ubiorów i panującą atmosferę. Czy dwugodzinny film fabularny może się z tym
równać?
A jeśli dobry
film akcji potrafi przytrzymać nas na skraju fotela, to nie wiem jak określić
serię Uncharted. Grając w którąkolwiek część z serii bierzemy udział w
przygodzie porównywanej do wyczynów Indiany Jonesa. Próbujemy rozwikłać wielką
tajemnicę, ciekawa fabuła nakręca kolejne strzelaniny i pościgi, a wszystko
okraszone jest bardzo dobrymi dialogami od wyrazistych osobowości. Z pościgami
bardzo dobrze radzi sobie Motorstorm Apocalypse, w którym ścigamy się z przeciwnikami
w trakcie kataklizmów. Trzęsienia ziemi, wulkany, ogromne fale tsunami, tornada
oraz my i garstka inny szaleńców w pompującym adrenalinę pościgu. A jeśli komuś
mało piorunów, tornad i błyskawic, to zawsze może wcielić się w rolę Cole’a z
gry Infamous i przekonać się jak to jest być w skórze obdarzonego niezwykłymi
mocami kuriera. Użyjecie tych mocy aby ratować innych w blasku uwielbienia i
chwały, czy rozniesiecie pół miasta, tak dla zabawy?
W Nier nasze
próby znalezienia lekarstwa dla śmiertelnie chorej córki wydają się być w pełni
zrozumiałe. Jednak nie wszystko okazuje się być takie oczywiste, gdy do
osiągnięcia naszego celu trzeba poświęcić bardzo wiele istnień. W dodatku nie
jesteśmy w stanie zrozumieć ich mowy ani dlaczego stoją nam na drodze, po
prostu przemy do przodu zaślepieni ojcowskim obowiązkiem. Czy nasz główny
bohater rzeczywiście postępuje słusznie? Po ukończeniu gry dopiero zauważymy,
ile zła wyrządziliśmy po tej jak się okazuje egoistycznej przygodzie. Warto
rozpocząć grę ponownie po jej ukończeniu, wówczas rozumiemy mowę istot, które
stoją nam na drodze do uleczenia córki. Zupełnie zmienia to odbiór całej
produkcji, która niestety przez wielu graczy została przeoczona.
Heavy Rain,
dzieło określane jako interaktywny film potrafi zagrać na uczuciach każdego
gracza. Wcielając się łącznie w cztery postacie próbujemy rozwikłać zagadkę
zabójcy zostawiającego przy ciałach swoich ofiar figurki origami. Zdesperowany
ojciec porwanego przez zabójcę dziecka zrobi wszystko aby uratować syna a
pomoże mu w tym wciągnięta przez własną ciekawość, cierpiąca na bezsenność
reporterka. W tym samym czasie prywatny detektyw wynajęty przez rodziny
poprzednich ofiar szuka wskazówek i poszlak rozmawiając ze świadkami i
podejrzanymi, a agent FBI przydzielony do tego śledztwa użyje wszelkich nowinek
technicznych aby namierzyć sprawcę. Postacie są naprawdę realistycznie
nakreślone przez twórców, zarówno pierwszoplanowi bohaterowie którymi gracz
kieruje, jak i napotkane osoby z którymi rozmawiamy. Po prostu zachowują się
jak żywi ludzie. I tak jak ludzie mogą umrzeć, na skutek naszych błędnych
decyzji, co wcale nie oznacza końca gry, której scenariusz przewiduje śmierć
jednego lub nawet kilku głównych bohaterów. Gracz może w taki sposób
poprowadzić akcję, że nie dowie się kto jest zabójcą lub odkryje jego tożsamość
ale nie uda się go schwytać. Dzięki temu grę można przechodzić wiele razy,
odkrywając więcej ciekawych miejsc i zdarzeń. Która wybitna książka daje mi
kilka zakończeń zależnych od moich decyzji?
Amerykańska
niezależna agencja rządowa National Endowment for the Arts założona celem
wspierania kultury i sztuki uznała w 2011 roku fakt, że gry komputerowe są
dziełami sztuki. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale powtarza się nieco
sytuacja związana z operą. W chwili powstania uznawana za odrażający twór z
szaleńcami biegającymi po scenie, odrzucana za pokazywanie morderstw i śmierci,
obecnie chętnie oglądana przez śmietankę towarzyską i uznawana za syntezę
sztuki, połączenie słowa, muzyki, plastyki, ruchu, gestu, gry aktorskiej. Dla
mnie idealne połączenie tych elementów to właśnie gra komputerowa, w której to
ja jestem głównym aktorem z całego spektaklu :)
PS. Cały post odnosi się do gier dostępnych na PS3 (w tym kilka
exclusive’ów), pozostałe wspaniałe dzieła sztuki z innych platform wydłużyłyby
ten post do nieskończoności. Ze wszystkich wymienionych wyżej gier za
największe dzieło uznaję Journey (podróż). Uważam, że każdy posiadacz konsoli
PS3 powinien zagrać w ten tytuł. Warto zarezerwować sobie ok. 2 godziny (tyle
zajmuje jedno przejście tej gry) i przejść grę w pojedynkę. Następnie w wolnej
chwili zagrać z innym graczem (osoby z całego świata losowo dołączają się do
przygody gdy jesteśmy zalogowani do PSN) Tego doświadczenia nie da opisać, to
trzeba przeżyć:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz