piątek, 30 grudnia 2016

Let It Die – nie umieraj.




Japoński twórca gier Suda 51 (prawdziwe imię to Goichi Suda), obecnie szefujący studiu Grasshopper Manufacture wielokrotnie mnie już zaskoczył. I to za każdym razem pozytywnie. Najpierw przy Killer 7, później z okazji Lolipop Chainsaw, Killer Is Dead oraz Shadow Of The Damned. Każdy z tych tytułów był unikalny, ciekawy, niezwykle grywalny i jednocześnie bardzo dziwny. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Krótkim ale bardzo ciekawym doświadczeniem było też Short Peace Ranko Tsukigime’s Longest Day, przy którym również grzebał Suda. Więc jak tu nie cieszyć się na wieść, o nowej, odpicowanej, i co najważniejsze: DARMOWEJ! grze od tego kontrowersyjnego twórcy. Darmowej, dostępnej tylko na konsoli Playstation 4, ale wcale nie lekkiej, bo zajmującej ponad 50 GB na dysku konsoli. Jeśli gra będzie dalej rozwijana, to i jej ciężar pewnie wzrośnie. A co dostajemy już dziś?


W postapokaliptycznym świecie wybieramy postać (kobietę lub mężczyznę) i w samej bieliźnie wkraczamy do Wieży. Naszym celem jest dostać się na sam szczyt. Po drodze napotkamy przeciwników w postaci psycholi, androidów, maszyn i innych mutantów. W cały ten świat wprowadza nas Śmierć śmigająca na deskorolce z kijem golfowym, który potrafi przetransformować się w kosę żniwiarza. I od razu trzeba przyznać, że nie jest łatwo, stąd uzasadnione są porównania Let It Die z serią Dark Souls.


Walka jest tak samo trudna co satysfakcjonująca. Przeciwnicy potrafią napsuć krwi, musimy trzymać ich przed sobą i nie dać się otoczyć. Zaczynamy w bieliźnie uzbrojeni jedynie w gołe pięści, by już po paru krokach znaleźć (lub zabrać przeciwnikom) żelazka, młoty, piły, kije i dziesiątki innych broni oraz różne łachy zwiększające odporność na ciosy. Walka jest efektowna, dynamiczna i krwawa. Z każdym kolejnym załatwionym przeciwnikiem umiejętność posługiwania się danym sprzętem stale rośnie, dzięki czemu stajemy się coraz bardziej efektywni. Broń z każdym użyciem się psuje, więc nie nacieszymy się świeżo zebranym żelastwem, chyba że sami wytworzymy go u „rzemieślnika”.


Naszym celem jest dotarcie na sam szczyt, jednak z pomocą windy regularnie wracamy na parter do naszego huba, aby zregenerować się, zebrać siły, sprzedać niepotrzebny sprzęt, zanieść plany wytwarzania nowych przedmiotów do „rzemieślnika” i okazyjnie łyknąć zupę grzybową dodającą nowych mocy. Dodatkowo za zdobyte doświadczenie podnosimy statystyki naszego bohatera. A co się stanie, gdy polegniemy w walce?


Na szczęście nie tracimy wszystkiego. Co prawda musimy zaczynać grę nową postacią, ale zebrana i zachowana w hubie waluta i umiejętności posługiwania się sprzętem (oraz pięściami) pozostają i przechodzą na kolejną postać. Na szczęście statystyki postaci podbijamy dosyć szybko, poza tym warto odnaleźć naszą poprzednią postać, która po swojej śmierci staje się naszym wrogiem, tak jak i inni gracze, którzy polegli. Od razu można ich rozpoznać, bo są dużo silniejsi od zwykłych przeciwników. Przyłączamy się również do jednej ze światowych grup (w moim przypadku zasiliłem Polską ekipę) aby rywalizować z innymi graczami i atakować ich huby.


Cała stylistyka jak zwykle u Sudy, jest nietuzinkowa i oryginalna. Dużą zasługą ładnej oprawy jest silnik Unreal Engine 4. Gra na pewno nie dorównuje poziomem graficznym najładniejszym tytułom, ale śmiga w 60 klatkach na sekundę i prezentuje wiele ciekawych efektów i w miarę dokładne tekstury. Myślę, że darowanemu koniowi nie warto zaglądać w tekstury, efekty i ogólne wykonanie. Najlepiej sprawdzić i przekonać się samemu, Let It Die jest dostępne za darmo, więc w ostateczności można ja po prostu usunąć z dysku. Gra się bardzo przyjemnie nie wydając na grę ani złotówki. A dla tych z nadmiarem gotówki przewidziano możliwość ułatwienia nieco rozgrywki: rozszerzenia ilości slotów w plecaku, dostępu do darmowej windy (za normalną musimy płacić walutą zdobywaną w grze) czy też lepsze prezenty od naszego kumpla, Śmierci. Jednak i bez dokładania kasy gra się wyśmienicie. Na pewno jest to kolejny udany tytuł spod dłuta Sudy 51, co uświadomiło mi jeszcze jedną rzecz: muszę koniecznie nadrobić No More Heroes!

piątek, 24 czerwca 2016

Don’t Starve: Giant Edition na Playstation Vita




Coraz trudniej klasyfikować gry biorąc pod uwagę ich gatunki. Jest ich coraz więcej, przeplatają się nawzajem i dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie. Aspekt walki o przetrwanie przewija się bardzo często, zwłaszcza wśród horrorów i przygodowych gier akcji. Seria Silent Hill, Resident Evil, The Last Of Us, State Of Decay, Left 4 Dead, chociaż tak różne od siebie, mają w sobie ten pierwiastek survivalu. Podstawowym założeniem nieśmiertelnego Minecrafta również jest przetrwanie, do czego niezbędne jest zbieranie różnych surowców, wytwarzanie materiałów i walka z nacierającymi nocą potworami. Każdy gracz lubujący się w tych klimatach, nie może obojętnie przejść obok Don’t Starve. A jak najlepiej grać w tego typu grę? Oczywiście na przenośnym urządzeniu, w tym przypadku na Playstation Vita.



            W grze kierujemy losami Wilsona – naukowca, który na skutek eksperymentu ląduje w nieznanym, mrocznym świecie i musi przetrwać. Musimy dbać o jego zdrowie, pełny żołądek i stabilność emocjonalną. Jednak nie tylko Wilson może być bohaterem naszej gry, z czasem odblokowujemy inne postacie, posiadające specyficzne cechy i umiejętności. Jednak musimy najpierw przetrwać naszym naukowcem odpowiednią ilość dni, za które zdobywamy punkty doświadczenia i wyższy poziom.
 

Przygodę rozpoczynamy z pustym inwentarzem, zaczynając od zbierania trawy, gałązek, kamieni. W miarę szybko musimy zmontować prosty toporek żeby nazbierać nieco drewna na ognisko. Tylko ono jest w stanie nas ogrzać w nocy i ustrzec przed niebezpieczeństwem czającym się w ciemnościach. Zebrane za dnia jagody i marchew na początku wystarczą aby zaspokoić głód, ale z czasem musimy zadbać o stały dostęp do pożywienia. Surowce przetwarzamy, zyskując dostęp do nowych możliwości. W nocy pilnujemy ogniska, przy okazji przyrządzając coraz lepsze potrawy. Z czasem dochodzimy do etapu, w którym sami uprawiamy warzywa, budujemy ogrodzenie aby bestie nas nie dopadły i rozwijamy coraz to nowsze technologie. Jednak śmierć może nas dopaść na wiele sposobów.

 
Jak zaczepimy jakiegoś dużego zwierza, będziemy musieli uciekać i to przez długi czas, zanim odpuści. Gdy rozzłościmy ul pełen pszczół, albo zaczepimy chmarę pająków, będzie jeszcze trudniej. Powolna śmierć czeka nas w przypadku głodu lub zatrucia. A najszybciej umrzemy, jeśli w nocy nie zadbamy o jakiekolwiek źródło światła. Bestie dopadną nas błyskawicznie. Wraz z upływem kolejnych dni, zmienia się również pogoda. Pada deszcz i śnieg, a minusowa temperatura najpierw złamie naszego ducha, a potem ciało. A w przypadku śmierci, zaczynamy przygodę od nowa.
 

Cała gra zarówno wykonaniem, jak i nastrojem przypomina klimaty znane z filmów Tima Burtona (np. Gnijąca Panna Młoda). Świat za każdym razem generowany jest losowo, więc dostęp do różnych zasobów niemal zawsze jest inny. Za każdym razem odkrywamy go na nowo i szukamy dobrego miejsca do rozbicia obozu. Dodatkowo odblokowane osobowości posiadają unikalne cechy, dzięki czemu rozgrywka może się diametralnie różnić. Willow nie boi się ognia, ale niestety sama potrafi wywołać pożar (co w moim przypadku skończyło się podpaleniem zarówno sporej części lasu, jak i również zrobionego z trawy i gałęzi ogrodzenia). Wolfgang jest bardzo silny gdy jest najedzony ale bardzo boi się ciemności, natomiast Wendy nie boi się ciemności ale nawiedza ją siostra bliźniaczka. Czy warto zagłębić się w świat Don’t Starve? Zdecydowanie, zwłaszcza na Playstation Vita. Polecam.




 

środa, 22 czerwca 2016

E3 2016 – konferencje gigantów



Każdego roku oczy milionów fanów elektronicznej rozrywki skierowane są na Los Angeles, gdzie odbywają się targi E3. I jak wiadomo, punktem kulminacyjnym targów są konferencje najważniejszych firm na rynku. W obecnej generacji na ich czele stoi Sony ze świetnymi wynikami sprzedaży Playstation 4, wytaczając najpotężniejsze działa.

 
Wydawałoby się, że po premierze świetnego Uncharted 4 Kres Złodzieja, długo poczekamy na lepiej prezentującą się grę. Okazuje się, że Sony ma kilku mocnych kandydatów. Konferencję rozpoczął niesamowity pokaz długo oczekiwanej kontynuacji God Of War, osadzonej tym razem w mitologii nordyckiej. Gra zmieniła się nie do poznania, wprowadzono zupełnie nowy system walki, dodano więcej eksploracji otoczenia a akcję ukazano zza pleców naszego bohatera, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Bóg wojny, Kratos, doczekał się potomka, który będzie mu towarzyszył podczas nowych przygód. A te na pewno jak zawsze będą epickie, zaś cytując reżysera gry: „W God Of War Kratos uczy swojego syna jak zostać bogiem, a jego syn uczy go jak być znów człowiekiem”. Po sześciu odsłonach przyda się serii powiew świeżości. 

 
         Nadchodząca wielkimi krokami uczta dla miłośników postapokaliptycznego świata w postaci Horizon: Zero Dawn ponownie pokazała pazur. Daleka przyszłość, otwarty świat, walka o zasoby, wola przetrwania, ludzkość zepchnięta na granicę istnienia. Jako dzielna Aloy spróbujemy wyjaśnić, co doprowadziło do takiej sytuacji. A wszystko prezentuje się równie dobrze, co wspomniany wcześniej Kres Złodzieja. Niestety premiera została zaplanowana na początek przyszłego roku. 

 
            Z problemem sztucznej inteligencji zmierzymy się w Detroit: Become Human. Nowa gra od autorów Heavy Rain oraz Beyond: Dwie Dusze będzie kontynuowała trend dostarczania nam rozbudowanej, zależnej od gracza fabuły, świetnie nakreślonych postaci i filmowego wykonania. Bohaterów gry będzie kilku a ich losy splotą się wielokrotnie. W prezentacji pokazano na jak wiele sposób można rozwiązać sytuację, w której obdarzony sztuczną inteligencją android zbuntował się i zamiast służyć ludziom, zamordował dwie osoby, a trzecią trzymał jako zakładnika. Gracz, w roli negocjatora próbuje uwolnić zakładnika i w zależności od zdobytych wcześniej informacji i sposobu postępowania może sam zginąć, poświęcić się ratując zakładnika, zastrzelić oprawcę, lub nawet próbować uratować zakładnika i oprawcę. 

 
            Niestety na premierę tej produkcji pewnie przyjdzie posiadaczom Playstation 4 jeszcze poczekać. Nawet dłużej poczekamy na zaprezentowany światu po raz pierwszy Days Gone. W dwa lata po tym, jak pandemia zabiła miliony ludzi a resztę przekształciła w krwiożercze, dzikie stworzenia, wcielamy się w postać motocyklisty i łowcy nagród. Aby przetrwać w tym brutalnym świecie będziemy przeczesywać opuszczone wioski i miasta, wytwarzać nowe przedmioty, zakładać pułapki, walczyć bronią białą i palną. A bronić się będziemy nie tylko przed pojedynczymi przeciwnikami, ale też całymi hordami nacierającymi z każdej strony. Skojarzenia z genialnym The Last Of Us są jak najbardziej na miejscu. 
 

            Swoją nową grę na konferencji Sony zaprezentował Hideo Kojima. Po pierwszej zapowiedzi widać, że powstanie coś wyjątkowo oryginalnego. Gra powstaje we współpracy z Normanem Reedus'em, (znany głównie jako Daryl Dixon z serialu The Walking Dead). Pokazano również urywki z Resident Evil 7 oraz Lego Star Wars Przebudzenie Mocy, których wersje demonstracyjne już w trakcie trwania konferencji zostały udostępnione do pobrania dla każdego posiadacza Playstation 4. Dodatkowo poznaliśmy datę premiery długo oczekiwanego The Last Guardian, który ukaże się 25 października 2016 roku. Posiadacze Playstation 4 otrzymają również nową odsłonę Spider-Man od Insomniac Games. Całości konferencji dopełniał przyzwoity pokaz możliwości Playstation VR, czyli najtańszych obecnie gogli wirtualnej rzeczywistości. 
 

       Microsoft skupił się na promowaniu ścisłej współpracy między Xbox One oraz komputerami z Windows 10. Niemal wszystkie gry zapowiedziane pierwotnie jedynie na Xbox One, będą również dostępne na komputerach z systemem Windows 10. Gears Of War 4, Scalebound czy Forza Horizon 3 ukażą się jednocześnie na Xbox One oraz PC. Dodatkowo dużym plusem dla wybranych produkcji jest możliwość zakupu jednorazowo gry z możliwością pobrania i uruchomienia zarówno na komputerze, jak i na konsoli. Jeśli ktoś wstrzymał się z zakupem Xbox One ze względu na duże gabaryty i obecność dodatkowej cegły w postaci zasilacza, może teraz nabyć Xbox One S. Oprócz możliwości odtwarzania filmów w rozdzielczości 4K Ultra HD, ta o 40% mniejsza konsola z wbudowanym zasilaczem, doczeka się także niższej ceny (wersja z dyskiem 500GB ma kosztować 299$). 
 

             Z nowości warto wymienić jeszcze Dead Rising 4 dla miłośników zombiaków oraz strategię Halo Wars 2. Ponadto firma zaprezentowała krótki zwiastun zapowiadający nadejście nowej, potężnej konsoli o wczesnej nazwie Project Scorpio. Według zapowiedzi wszystkie gry wydawane na rodzinę produktów Xbox będą działały na wszystkich jej członkach. Czy oby na pewno pogramy w grę zrobioną z myślą o Project Scorpio na czterokrotnie słabszym Xbox One? Poczekamy do okresu świątecznego 2017 roku, aby się o tym przekonać.
 Firma Bethesda na swojej konferencji zaprezentowała szereg dodatków i rozszerzeń do Fallout 4. Dużym zaskoczeniem dla fanów serii The Elder Scrolls była zapowiedź ulepszonej wersji Skyrim, która ukaże się na Playstation 4, Xbox One oraz PC. Pewnych usprawnień doczeka się również sieciowa wersja tej serii, jednak na pełnoprawną kontynuację przyjdzie nam jeszcze długo poczekać, ponieważ firma obecnie w pocie czoła przygotowuje dwie duże, niezapowiedziane jeszcze gry.
 

Konferencja Electronic Arts nie dostarczyła wielu nowinek. Zaprezentowano więcej fragmentów z oczekiwanego Battlefield 1, osadzonego w czasie pierwszej wojny światowej. Dowiedzieliśmy się również nieco więcej o trybie fabularnym do FIFA 2017, który po raz pierwszy zostanie dodany do tego typu produkcji. Pokierujemy losami młodego piłkarza, zaczynającego karierę w świecie piłki nożnej, wliczając w to nie tylko grę na boisku, ale również wszelkie wzloty, upadki i życiowe dramaty. Niestety fani sci-fi oczekujący na nieco więcej konkretów dotyczących Mass Effect Andromeda, muszą czekać przynajmniej do jesieni, gdyż znowu pokazano jedynie krótki zakulisowy filmik, pokazujący drobne urywki z gry. 

 
Na pewno więcej mocy miała konferencja Ubisoft. Tom Clancy’s Ghost Recon Wildlands zapowiada się na ciekawą, długą i rozbudowaną grę, w którą pogramy zarówno w pojedynką, jak i z przyjaciółmi. Dysponując zespołem wyszkolonych żołnierzy spróbujemy obalić kraj przejęty przez handlarzy narkotykami. A sposób w jaki to zrobimy będzie zależał od nas i naszych kompanów. Uzbrojeni po zęby za dnia w stylu „Rambo”, czy też cichutko pod osłoną nocy. A jeśli komuś przypadło do gustu hakowanie miasta i walka z wszędobylską inwigilacją, może już sobie ostrzyć zęby na Watch Dogs 2. Wygląda na to, że kontynuacja tej jakże udanej pozycji będzie lepsza pod niemal każdym względem. Nowy bohater z łatwością przemieszcza się po miejskim terenie, a przejąć kontrolę można teraz niemal nad wszystkimi elektronicznymi urządzeniami. Również nastawiony na czystą zabawę będzie symulator sportów zimowych Steep. W autentycznie odwzorowanym obszarze Alp pobawimy się w skydiving, snowboarding, paragliding i jazdę na nartach. Spotkamy się innymi graczami, wyzwiemy ich na pojedynek, nagramy nasze wspólne wyczyny a potem pośmiejemy się z różnych wygłupów i wypadków (na szczęście tych niegroźnych, w wirtualnym świecie). Całość w przepięknie wyglądającym otoczeniu.
Jednak konferencje największych firm na rynku to nie wszystko. Po raz kolejny podgrzano atmosferę naprawdę ciekawymi tytułami, które stają się coraz piękniejsze, bogatsze i bardziej rozbudowane. Gogle wirtualnej rzeczywistości, obecne na targach pod kilkoma modelami, nie próbowały agresywnie wypierać tradycyjnych metod zabawy oferując ciekawą, jednak nadal drogą alternatywę. Co zatem zobaczymy na Tokyo Game Show we wrześniu?

niedziela, 15 maja 2016

Uncharted 4 Kres Złodzieja - przygoda nad przygody

Ogromna popularność serii Uncharted zobowiązuje. Przygody Nathana Drake'a rozpoczęły się w 2007 roku na Playstation 3 i doczekały dwóch kontynuacji. Każda część była lepsza od poprzedniej, i nawet wydana w 2012 roku Złota Otchłań na przenośną konsolkę Playstation Vitę, pozostaje do dzisiaj jedną z najlepiej wyglądających gier na mobilne sprzęty. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko przez Uncharted 3 Oszustwo Drake'a. Tworzona przez ekipę Naughty Dog od czterech lat, ostatnia już część jego przygód właśnie wylądowała na półkach sklepowych, podczas gdy nasz poszukiwacz przygód wylądował na zasłużonej "emeryturze". I chociaż niemal na każdym kroku widać jego ciągoty do ekstremalnych przygód, poszukiwań skarbów i zwiedzania niebezpiecznych zakątków świata, postanowił wieść spokojne życie u boku pięknej żony Eleny. Wszystko zmienia wizyta niespodziewanego gościa: uznany za martwego brat Nathana, Sam, właśnie zapukał do drzwi. W dodatku siedzi on po uszy w kłopotach. A z nich może go wyciągnąć jedynie Nathan.


Wykonanie tej produkcji to najwyższa półka. Zupełnie nowy standard w dziedzinie gier. Począwszy od wyglądu naszych bohaterów, zaprojektowanym z pieczołowitą starannością otoczeniem a na rewelacyjnej fizyce kończąc. Trudno to opisać, to po prostu trzeba zobaczyć i przeżyć. Modele postaci wyglądają obłędnie. Zadbano o najmniejsze detale. Każdy materiał, taki jak koszula, kurtka, roboczy strój czy garnitur został odwzorowany niezwykłe dokładnie i przy jakimkolwiek ruchu zachowuje się bardzo realistycznie. To samo tyczy się pozostałych elementów otoczenia, gdzie drewno wygląda jak drewno, a piach, błoto czy śnieg sprawia wrażenie jakby był wyjęty z prawdziwego ujęcia filmowego. Wielokrotnie zastanawiałem się: jak to możliwe, że udało im się tak dokładnie odwzorować wszelkie grymasy i zachowania naszych bohaterów? Oczywiście zastosowano najnowsze techniki przechwytywania ruchów ciała i mimikę twarzy znane chociażby z produkcji filmowych i animowanych. Ale tutaj mamy to wszystko obliczane w czasie rzeczywistym! Obłęd...


Eksploracja, łamigłówki, ucieczki, strzelaniny i podchody zostały świetnie zbalansowane i są podawane w odpowiednich ilościach, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek monotonii. W stosunku do poprzednich części poprawiono właściwie wszystko co tylko można było poprawić lub doszlifować. Dodano przy tym wiele świetnych atrakcji. Jedną z nich na pewno jest lina z hakiem. Wykorzystujemy ją nie tylko podczas eksploracji, aby dostać się w trudno dostępne miejsca i zakamarki. Przydaje się ona również podczas podchodów do niczego nie spodziewających się najemników i niejednokrotnie ratuje naszym bohaterom życie, gdy np. tracimy grunt pod nogami.


Kolejnymi nowościami dla serii są dużo bardziej rozległe obszary i dostęp do pojazdu terenowego. Opcjonalnie możemy zwiedzić kilka ciekawych miejsc, i chociaż nie jest to w pełni otwarty świat jak w przypadku sandboxów, to jednak rozbijanie się jeepem po błotnistych terenach Madagaskaru daje naprawdę dużo frajdy. I jak to już bywa u Nathana Drake'a, pojazd wykorzystacie do niejednej łamigłówki, szalonej ucieczki czy pościgu.


Oczywiście nie można nie wspomnieć o tym, jak świetne wypadają dialogi i relacje między bohaterami. Standardem dla serii są dobrze nakreślone osobowości. Na każdym kroku widać, a raczej słychać, że do scenariusza zatrudniono specjalistów. Przez większość gry mamy ze sobą jakiegoś towarzysza, który zachowuje się jak żywa osoba. Możemy zatem liczyć nie tylko na pomoc, ale również słowo otuchy lub zgryźliwy komentarz. Dodatkowo mając więcej niż jedną możliwość dotarcia do celu, nasi towarzysze odpowiednio będą na nasze wybory reagować i się do nich odnosić. Na każdym kroku odczuwamy tą chemię działającą miedzy postaciami. Nawet, gdy nasz bohater zostaje zdany na siebie, często komentuje swoją sytuację i mówi co myśli, podczas gdy mamy wrażenie, że kierujemy prawdziwą postacią z krwi i kości. A czarne charaktery zachodzą za skórę nie tylko naszym bohaterom, ale i również graczowi. Aktorzy podkładający głosy pod postacie wykonali kawał dobrej roboty. Polska wersja językowa z całej serii Uncharted powinna być wzorem do naśladowania dla kolejnych lokalizowanych gier.

Uncharted 4 Kres Złodzieja ma jedną wadę: ta wspaniała przygoda niestety kiedyś się kończy. Fajnie by było obejrzeć jeszcze więcej tak zapierających dech w piersiach krajobrazów i dalej przeżywać te niesamowite zwroty akcji i trzymające w napięciu chwile grozy. Na tym wady się kończą, bo naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Przygoda kiedyś się kończy, ale nie wcześniej niż po 14-15 godzinach. A wraz z poszukiwaniami wszystkich skarbów i sprawdzaniu alternatywnych dróg dotarcia do celu dochodzą kolejne godziny spędzone przy trybie dla jednego gracza.


Dla miłośników rywalizacji przygotowano rozbudowany tryb wieloosobowy. Mecze mogą rozgrywać się między drużynami (czterech na czterech lub pięciu na pięciu) w czterech trybach rozgrywki. Standardowo mamy różne pojedynki miedzy drużynami, jednak najwięcej emocji gwarantuje tryb Command, w którym staramy się podbić terytorium wroga, jednocześnie nie tracąc kontroli nad swoim. Dodatkowo najsilniejszy gracz w drużynie (kapitan) staje się głównym celem drużyny przeciwnej, więc dodatkowo pozostali członkowie starają się go chronić, jednocześnie polując na kapitana przeciwników. Do zabawy dorzucono różne dopałki i ulepszenia, oferujące między innymi nadprzyrodzone moce dla postaci lub np. zesłanie zjawy na przeciwników. W najbliższym czasie będą dostępne dodatki, oferujące nowe mapy, tryby i inne atrakcje.



Zbierając wszystkie te elementy w jedną produkcję ekipa z Naughty Dog wypuściła na rynek solidnego kandydata do gry roku. Gry, o której przez lata będziemy mówić, do której będziemy wracać, i którą będziemy stawiać za wzór przy okazji analizowania nowszych produkcji. Ponownie poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Jeśli posiadasz Playstation 4, to grzechem byłoby nie skusić się na taką przygodę. A jeśli zastanawiasz się nad zakupem Playstation 4, to bierz zestaw z Uncharted 4 Kres Złodzieja... na pewno nie pożałujesz.

Ocena: 10/10

czwartek, 12 maja 2016

Uncharted 4 – rozpoczynamy ostatnią przygodę Nathana Drake’a



Po obejrzeniu tego filmiku, cierpliwość graczy została wystawiona na próbę. I teraz wielkie oczekiwanie dobiegło końca. Od kilku dni, w napędzie konsoli gości płytka z Uncharted 4 Kres Złodzieja. Pierwsze wrażenia utwierdzają w przekonaniu, że jest to zdecydowanie najlepiej wykonana gra na obecną generację konsol, i pewnie wśród najładniejszych gier pecetowych ze świecą szukać ładniejszych lokacji czy dokładniejszych detali. Poziom graficzny z powyższego filmiku został zachowany. Zaraz za wykonaniem dumnie stąpa niezwykle wciągająca fabuła, ze świetnie nakreślonymi postaciami.
Eksploracja, łamigłówki, ucieczki, strzelaniny i podchody zostały świetnie zbalansowane i są podawane w odpowiednich ilościach, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek monotonii. Po ograniu około połowy tej świetnej przygody stwierdzam, że poprawiono właściwie wszystko co tylko można było poprawić lub doszlifować. Dodano przy tym wiele świetnych atrakcji. O tym wszystkim napiszę już niebawem, gdy tylko dokończę tę rewelacyjną przygodę oraz wypróbuję tryb dla wielu graczy.

wtorek, 3 maja 2016

Nioh Alpha Demo

         Dwie uwielbiane przeze mnie gry połączone w jeden, niesamowicie trudny tytuł. Tak w skrócie mogę określić testowane od kilku dni demo świetnie zapowiadającego się Nioh na Playstation 4. To połączenie to oczywiście Onimusha oraz Dark/Demon’s Souls. A dla fana tych gier to spełnienie marzeń…


Podczas grania w Nioh zdecydowanie więcej znajdziemy inspiracji serią Souls. Pasek życia oraz wytrzymałości, kapliczki będące odpowiednikami ognisk, i wysoki poziom trudności. Fani Soulsów poczują się tutaj jak w domu. Ale gra zaskoczy ich też świetnym orientalnym klimatem, dodatkowymi zmiennymi cechami wpływającymi na przebieg rozgrywki czy też rozwijaniem poszczególnych umiejętności posługiwania się różnymi rodzajami broni białej. Jeśli podczas walki trzymamy miecz uniesiony wysoko, zadajemy mocne, ale powolne ciosy. Trzymany nisko będzie wyprowadzał szybkie ciosy zadające mało obrażeń, dlatego musimy strategicznie podchodzić do pojedynków zmieniając pozycję w zależności od sytuacji. Wykonanie stoi na przyzwoitym poziomie i mocno wyczuwalna jest tutaj inspiracja serią Onimusha. A sam bohater to z wyglądu niemal brat naszego rodzimego wiedźmina Geralta.


I znów był mocny strzał w pysk! Chyba nawet jeszcze mocniejszy od tego, jaki zaserwował mi kilka lat temu Demon’s Souls. Grając w Nioh trzeba się przyzwyczaić do ciągłego umierania. I to jeszcze bardziej, niż w serii Souls. Na początek zbieramy co się da od poległych przeciwników i podbijamy poziom naszej postać. Po kilkunastu minutach grania miałem już nawet ciekawy zestaw i udało mi się niemal za każdym razem przetrwać spotkanie z kilkoma pierwszymi przeciwnikami. Oczywiście tak samo jak w serii Souls, po pokonanych wrogach zbieramy odpowiednią „walutę” za którą możemy rozwijać naszą postać i podnosić poziom umiejętności. Gdy wrócimy do kapliczki aby to zrobić, wszyscy pokonani przeciwnicy się odradzają, jak i również nasze zdrowie oraz używane przedmioty. Jeśli polegniemy oczywiście tracimy zdobyte punkty, ale mamy jeszcze szansę je odzyskać jeśli dotrzemy do miejsca naszej śmierci i „pozbieramy się”.



Tak więc każdorazowo, po pokonaniu większej grupki przeciwników stajemy przed dylematem: zapuścić się jeszcze kawałek do przodu i zobaczyć co jest dalej, czy bezpiecznie wrócić do kapliczki aby spożytkować zdobyte punkty. Ekwipunek pozostaje w naszym posiadaniu, jednak stopniowo się zużywa. Z tego co zaobserwowałem, na wysoki poziom trudności składają się tutaj przede wszystkim dwa czynniki. Po pierwsze, giniemy po jednym ciosie. Czasami po dwóch, a gdy założymy lepszy ekwipunek to przy odrobinie szczęścia po trzech. Zapewne w ukończonej wersji gry będzie można znaleźć jakiś solidny pancerz, mocno rozwinąć postać i jej odporność na ciosy itd. ale już na wstępie widzimy, że najzwyklejszy przeciwnik jest bardzo niebezpieczny. A po drugie, zmęczenie mocno daje się we znaki. Gdy spadnie nam wytrzymałość do zera i zadamy o jeden cios za dużo, nasz bohater zacznie łapać oddech, przez co będzie podatny na trafienia przez dobre 2-3 sekundy. I to wystarczy, żeby bardzo szybko zginąć. Natomiast satysfakcja po załatwieniu silnego przeciwnika jest tym większa im trudniej było go pokonać. I to jest najmocniejsza strona tego tytułu, który nagradza tych wytrwałych, cierpliwych i upartych.



Warstwa techniczna obecnie wypada nieco gorzej. Mamy do czynienia z wersją alpha, więc framerate zapewne będzie lepszy i stabilniejszy w ukończonym produkcie. Jednak już tutaj nieco martwi dodatkowa opcja w menu, która pozwala nam wybrać między wyższą rozdzielczością (z mniejszą ilością klatek na sekundę) a płynnością rozgrywki (za to w niższej rozdzielczości). I tak naprawdę trudno się zdecydować, ponieważ w tak trudnej i stawiającej na walkę grze bardzo ważna jest płynność i stabilny framerate, a przydałoby się też oko zawiesić na wyrazistej grafice. Większość czasu korzystałem z trybu większej płynności, ze względu właśnie na dynamiczny charakter potyczek, z czasem zapominając o niższym poziomie wykonania. Nie jest to najwyższa półka pod względem wykonania graficznego, więc spodziewałbym się płynnej rozgrywki w wysokiej rozdzielczości. I może to jest ten powód, dla którego została stworzona ulepszona wersja Playstation 4, która uciągnie jednocześnie i wyższą rozdzielczość, i lepszy framerate?



poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Nowe Playstation 4 NEO / 4K / 4,5 – i dlaczego się nim nie przejmuję


         Ostatnie plotki i przecieki (kontrolowane lub nie) zwiastują pojawienie się nowej wersji konsoli Playstation 4. Różnie się ją określa, jedni piszą o Playstation 4,5. Inni nawiązują do plotek dotyczących rozdzielczości (Playstation 4K lub PS4K), jednak ostatnio coraz częściej przewija się nazwa Playstation 4 NEO. W tej chwili niczego nie możemy być w 100%, jednak przed jakimikolwiek oficjalnym ogłoszeniem przez firmę Sony, możemy wszystkie informacje z przecieków przeanalizować.
 
Nowe parametry. Od tego rozpoczyna się cała zabawa. Neo ma dostać wyżej taktowany procesor, mocniejszą kartę graficzną oraz szybszą pamięć. Suche liczby wyglądają następująco:
- 8-rdzeniowy procesor Jaguar z taktowania 1,6 Ghz wskoczy na 2,1 Ghz;
- karta graficzna firmy AMD uzyska dwukrotnie większą liczbę jednostek obliczeniowych (z 18 do 36) oraz wyższe taktowanie (z 800 Mhz do 911 Mhz)
- pamięć RAM (8 GB GDDR5) będzie szybsza (z 176 GB/s do 218 GB/s) oraz twórcy gier dostaną jej o 512 MB więcej do swojej dyspozycji.
Może to oznaczać przede wszystkim wyższą rozdzielczość w grach, lepszy i stabilniejszy framerate oraz krótsze czasy doczytywania gry i jej elementów. I do tego właśnie odnoszą się kolejne przecieki:

- rozdzielczość 1080p jako minimalna dla wszystkich gier
- nowe gry muszą być szykowane pod obydwa sprzęty
- gra na Playstation 4 Neo nie może działać gorzej niż na standardowym Playstation 4
- brak segregacji sieciowej między starszym i nowszym modelem, ten sam zestaw funkcji sieciowych
- pad Dual Shock 4 nie ulegnie zmianom, nadal będzie to główny kontroler;
- ten sam PSN ID, te same save’y z gier (można je przenosić między sprzętami), identyczne trofea, motywy i awatary


Ok, twórcy gier, a zwłaszcza mniejsze teamy mogą mieć nieco pod górkę, ale czy my, gracze na tym ucierpimy? Wątpię. Poza tym, że nie będzie już porównań PS4/Xbox One/PC tylko dojdzie jeszcze nowe PS4NEO i może jakiś Xbox OneTwo do tego zestawu, to niewiele się zmieni. Sony nie może sobie pozwolić na to, żeby wypuszczać gniota na PS4 a perełkę na NEO, i nie będzie tak robić. A jeśli będzie nieco wyższa rozdzielczość ekranu albo dodatkowe wygładzanie na NEO to zobaczycie to jedynie dzięki dogłębnej analizie Digital Foundry. Lepsze tekstury, bardziej dopracowane obiekty, więcej polygonów... szczerze w to wątpię. Nieco martwi mnie jedynie ten framerate, mam nadzieję, że cały czas będzie stabilny i wysoki na PS4, a jaki będzie na NEO to już mnie nie obchodzi. Posiadając PS2 przyzwyczaiłem się do tego, że gry multiplatformowe chodzą lepiej na Xbox, a mając PS3 przyzwyczaiłem się, że framerate jest stabilniejszy na X360... ale czy chociaż przez sekundę źle się bawiłem??? NIE! To najlepsze hobby pod słońcem, a kto lubi się denerwować, niech się denerwuje.
PS. Jeśli gra na moim PS4 będzie wyglądać tak dobrze, to czy mam jakikolwiek powód do zmartwień?

środa, 20 kwietnia 2016

DRIVECLUB – trudny start, piękny finisz

 

         Przekładana data premiery, fundamentalne zmiany w projekcie i kolejne osoby opuszczające zespół tworzący tą samochodówkę na pewno nie nastrajały optymistycznie. Jeśli ktoś ostrzył sobie zęby na pierwsze prawdziwie nextgenowe wyścigi, musiał uzbroić się w cierpliwość. Playstation 4 zadebiutowało, a Driveclub był dalej w przygotowaniu. Mocno spóźniona pojawiła się gra, a jeszcze bardziej spóźnione były dodatki poprawiające tytuł i dodające mu splendoru, jaki posiada dzisiaj. I ja również wystartowałem w tym wyścigu mocno spóźniony, ponieważ dopiero od niedawna jestem posiadaczem Playstation 4. Nie byłem w stanie przetestować gry w chwili ukazania, ale cały czas śledziłem jej losy. I nic nie przygotowało mnie na tak dobry tytuł.
         Pierwsze co rzuca się w oko to oczywiście wspaniała grafika. Możemy mówić o prawdziwym fotorealizmie. Wszystkie maszyny prezentują się wybornie, ponieważ zostały odtworzone z dbałością o najmniejsze detale, wliczając w to szczegółowo wykonane wnętrza. Wspaniałe krajobrazy pięknie się prezentują dzięki dalekiej widoczności. Nie ma mowy o doczytujących się w ostatniej chwili czy pojawiających się blisko samochodu elementach. 
Dodane po kilku miesiącach od premiery efekty pogodowe dopełniają ten idealny obraz, serwując nam najładniej obecnie wyglądającą samochodówkę. Dźwięk idzie w parze z grafiką, silniki pięknie ryczą pod maską, oczywiście zupełnie inaczej je słychać w zależności od ustawienia kamery (wewnątrz lub na zewnątrz samochodu). Natomiast dobrze dobraną muzykę słyszymy wyłącznie w menu oraz podczas podsumowań.
        A sama jazda to czysta przyjemność. Model jazdy łączy w sobie elementy realizmu i arcade, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Na każdej trasie rozmieszczone zostały małe wyzwania, które aktywują się podczas jazdy. Sprawdzana jest nasza średnia prędkość, dokładność w pokonywaniu zakrętów czy odległość driftu. Wówczas rywalizujemy z innymi graczami z całego świata, nawet jeśli nie ścigamy się z nimi bezpośrednio. Wszystkie osiągnięcia lądują na naszym profilu w formie punktów, za które otrzymujemy coraz wyższy poziom i odblokowujemy nowe samochody. Dodatkowo mamy możliwość zakładania wraz z przyjaciółmi kilkuosobowych klubów. Twórcy zdążyli dopracować grę i nawrzucać do niej masę zawartości. Część otrzymujemy bezpłatnie, a całą resztę możemy dokupować w formie pakietów tematycznych lub w całości. Jednak już podstawowa zawartość zapewni nam rozrywkę na długie tygodnie. 
      Ciekawym urozmaiceniem są motory, które jeszcze lepiej oddają uczucie prędkości. Całość składa się na niezwykle grywaną, rozbudowaną, pięknie wyglądającą i przystępną grę wyścigową. Do pełni szczęścia brakuje jedynie wypasionego modelu zniszczeń...

Ocena: 9/10

I na koniec mała galeria: