niedziela, 28 lutego 2016

FIREWATCH

            Obecna moda na strzelanki, zręcznościówki, samochodówki, gry sieciowe oraz sportowe nieco odsunęła w cień standardowe przygodówki. Dobrą przygodę dostajemy w zestawie z akcją, horrorem albo elementami RPG i dołączonym na siłę trybem wieloosobowym. Jednak dla osoby, która jak za dawnych lat, chciałaby pograć w spokojną ale wciągającą i bardzo immersyjną grę, polecam Firewatch.


            Firewatch jest grą widzianą z perspektywy pierwszej osoby, w której wcielamy się w postać mężczyzny imieniem Henry, podejmującego nową pracę jako strażnik - obserwator. Podlegający mu teren będzie musiał pilnować i strzec przede wszystkim przed pożarami i nierozważnymi turystami. Przygodę rozpoczynamy od krótkich wspominków z przeszłości naszego bohatera, i to my mamy wpływ na kilka ważniejszych decyzji w jego życiu, od momentu poznania swojej przyszłej żony, przez jej ciężką chorobę i chęć ucieczki od pogarszającej się sytuacji. aż do podjęcia nowej pracy w 1989 roku, kiedy to rozgrywają się wydarzenia z gry. Nasze wybory kształtują naszego bohatera. A cała zabawa rozpoczyna się w chwili dotarcia do wieży obserwacyjnej i pierwszego kontaktu z naszą współpracowniczką i szefową, Delilah.


            Zastajemy mały pokoik na szczycie wieży, z łóżkiem, mapą, książkami, kominkiem. Będzie on naszym domem przez najbliższe miesiące. Jest też radio typu walkie-talkie, za pomocą którego porozumiewamy się z Delilah, rezydującą w podobnej, odległej o kilka kilometrów wieży obserwacyjnej. I tak przechodzimy do najmocniejszej strony gry, jaką jest genialny scenariusz. Rozmowy między dwójką głównych bohaterów są dobrze nagrane, wyreżyserowane i świetnie wprowadzają gracza w świat gry. Bardzo często mamy możliwość wyboru odpowiedzi i rozpoczęcia rozmowy na konkretny temat. A gra nabiera tempa juz od pierwszego dnia Henry'ego w pracy, gdy grupka nierozważnych turystów postanawia pobawić się fajerwerkami na łonie natury, a my tracimy połączenie z resztą świata, z powodu celowo przeciętych kabli telefonicznych...


            Wszystkie wydarzenia bardzo angażują gracza. Mamy wrażenie, że miejsce w którym jesteśmy istnieje naprawdę, ponieważ jest bardzo autentyczne. Rozległe tereny zwiedzamy na piechotę, co rusz wspinając się po niewielkich stokach lub schodząc z górki z pomocą liny. Gęste lasy, pola, górskie strumyczki i ponure jaskinie również nie odbiegają od normy, wypadają bardzo nastrojowo i klimatycznie. Jeszcze bardziej autentyczni są Henry oraz Delilah, zwłaszcza gdy mijają kolejne dni a atmosfera zaczyna się robić coraz bardziej napięta. Relacja miedzy nimi zależy od gracza i wybieranych dialogów. I chociaż grę możemy ukończyć po około 4-5 godzinach, zachęca ona do ponownego zagrania, poprowadzenia rozmów i relacji na inne tory oraz odkrycia nowych miejsc i sekretów.


            Jak już wspomniałem na początku, jest to spokojna ale wciągająca gra. Co nie znaczy że nie trzyma w napięciu, ponieważ wielokrotnie oglądałem się za siebie w opuszczonym lecie sprawdzając, czy nikt mnie nie śledzi. Potrafi bardzo zaangażować gracza i wielokrotnie zaskoczyć. Po kilku obelgach od kąpiących się w jeziorze nastolatków, którzy zostawili ogromny bałagan po sobie nad jeziorem, nie wytrzymałem i wrzuciłem ich jeszcze grające radio do wody. Jakie było moje zdziwienie, gdy Henry przyznał się do tego kilka dni później w rozmowie z Delilah i dostał od niej reprymendę. Jedynie zakończenie pozostawia pewien niedosyt. Miejmy nadzieję, że kolejna gra tej zdolnej ekipy będzie miała nieco ciekawszą konkluzję. W Firewatch zagracie na PC oraz PS4.