W
ostatnich latach coraz częściej zacierana jest granica między grami i filmami.
Jednym z przykładów tego, jak bardzo bogate i rozbudowane są gry jest
fantastycznonaukowa trylogia Mass Effect. Dla takich gier warto być graczem:)
Już pierwsza
część serwuje nam niesamowitą przygodę, łączącą w sobie elementy akcji,
science-fiction, dramatu i romansu. A wszystko rozkręca się na dobre, gry w
2148 roku ludzkość odkrywa na Marsie technologię Proteańskiej rasy, pozwalającą
na podróże szybsze od prędkości światła, a co za tym idzie zwiedzanie nie
odkrytych dotąd zakamarków kosmosu. Okazuje się, że nie jesteśmy sami we
wszechświecie, a poznane poza granicami Układu Słonecznego inteligentne rasy
poza wyglądałem pod wieloma względami niewiele różnią się od nas. One również
posiadają swoje słabsze i mocniejsze strony, dlatego niektóre z nich to
urodzeni wojownicy, niemal stworzeni do prowadzenia działań wojennych, a inne
błyszczą niezrównaną inteligencją i przyczyniają się do błyskawicznego rozwoju
swojej rasy. I jak się szybko okazuje, w niektóre zakamarki kosmosu lepiej
byłoby nie zaglądać a wspólny sojusz z pozostałymi rasami może okazać się zbyt
słaby, aby sprostać nadciągającemu najeźdźcy. Na potrzeby gry stworzono bardzo
wiarygodną historię wszystkich cywilizacji, ich rodzimych planet, wojen i
sojuszy. Rozmach widać na każdym kroku. Sprawą dyskusyjną może być fakt, że w
chwili gdy rozpoczynamy naszą przygodę, wszystkie rasy są w stanie rozmawiać w
jednym języku (głównie angielsku), ale przymknijmy na to oko:)
A przygodę
rozpoczynamy w skórze komandora Sheparda (płci męskiej lub żeńskiej, wybór
należy do gracza) w 2183 roku. I to właśnie od samego początku wybory i decyzje
przyczyniają się do wspaniałości tej serii, od wyglądu naszej postaci, poprzez
rozwijane umiejętności i sposób postępowania w różnych sytuacjach, na
kluczowych decyzjach kończąc. Możemy przyczynić się do uratowania bądź
zgładzenia całej kolonii, udzielić grzecznego wywiadu wyraźnie prowokującej nas
dziennikarce lub dać się wyprowadzić z równowagi i po prostu ją zastrzelić na
wizji. Podejmowane decyzje na początku przygody w pierwszej części gry mają
swoje konsekwencje w drugiej oraz trzeciej.
Od gracza
zależy nie tylko sposób podejmowania konfrontacji z przeciwnikami, ale również
przebieg rozmów i negocjacji. Rozwijając umiejętności retoryczne możemy
niejednokrotnie uniknąć walki odpowiednio przekonując czy też zastraszając
przeciwnika, lub wdać się w romans z postacią, która nam przypadnie do gustu:)
Ostatecznie doświadczenia graczy, którzy ukończyli całą trylogię
niejednokrotnie diametralnie różnią się od siebie. I jak ciekawie jest ponownie
rozpocząć przygodę od pierwszej części i zupełnie zmienić bieg wydarzeń.
A czy już
wspomniałem o nieziemskim wykonaniu? Cała seria prezentuje się fenomenalnie,
nawet pierwsza część sięgająca 2007 roku wygląda nadal bardzo dobrze, dzięki
realistycznie wykonanym postaciom i mimice. Druga i trzecia część podnoszą
poprzeczkę, serwując nam więcej planet do zwiedzania, piękniejsze krajobrazy i
jeszcze bardziej dopracowany wygląd postaci i animację. Odwiedzane przez
naszych bohaterów planety są różnorodne, piękne a czasami nawet niebezpieczne,
dodatkowo każda z nich ma szczegółowo nakreśloną charakterystykę. Możemy
zapoznać się z jej składem chemicznym, rodzajami minerałów jakie na niej
występują i żyjącymi istotami (lub ich brakiem). Szczegółowość i rozmach całego
stworzonego wszechświata naprawdę zachwyca.
A jeśli już
mowa o rozmachu, to nie można pominąć genialnego podkładu muzycznego oraz
przytłaczającej wręcz ilości dialogów. Każda rozmowa może potoczyć się na kilka
sposób, wszystkie dialogi zostały bardzo profesjonalnie nagrane przez aktorów i
naprawdę przez większość czasu spędzania z serią ma się wrażenie oglądania wysoko
budżetowej produkcji. Muzyka idealnie wpasowuje się w każdą sytuacje. Spokojne
brzmienia podczas przeglądania galaktycznej mapy to już prawdziwy klasyk
(Uncharted Worlds). Odtwarzane utwory podczas napięcia i bardziej intensywnych
wydarzeń dodatkowo bardziej podkręcają atmosferę, momentalnie zapadając w
pamięć. Niejeden dobry film pozazdrościłby tak dobrego podkładu muzycznego.
Piszę o tej
serii, ponieważ niedawno miałem okazję zakupić całą trylogię na PS3 i przejść
ją na spokojnie od początku do końca, bez konieczności oczekiwania na ciąg
dalszy wydarzeń. Szczerze ją polecam, zwłaszcza teraz, gdy cała przygoda
została ukończona, a planowana na około 2015-2016 rok kolejna część Mass Effect
znacznie odbiegnie od wydanej już trylogii. Nawet osoba, która bezpośrednio nie
przechodzi gry tylko obserwuje rozgrywkę „zza pleców” grającego, będzie miała
doświadczenia jak z dobrego filmu science-fiction. Miejmy nadzieję, że
wytwórnia Legendary Pictures posiadająca prawa do zekranizowania tej wspaniałej
serii, podoła temu zadaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz