czwartek, 3 października 2013

Radość z bycia graczem: Trylogia Mass Effect




             W ostatnich latach coraz częściej zacierana jest granica między grami i filmami. Jednym z przykładów tego, jak bardzo bogate i rozbudowane są gry jest fantastycznonaukowa trylogia Mass Effect. Dla takich gier warto być graczem:)
Już pierwsza część serwuje nam niesamowitą przygodę, łączącą w sobie elementy akcji, science-fiction, dramatu i romansu. A wszystko rozkręca się na dobre, gry w 2148 roku ludzkość odkrywa na Marsie technologię Proteańskiej rasy, pozwalającą na podróże szybsze od prędkości światła, a co za tym idzie zwiedzanie nie odkrytych dotąd zakamarków kosmosu. Okazuje się, że nie jesteśmy sami we wszechświecie, a poznane poza granicami Układu Słonecznego inteligentne rasy poza wyglądałem pod wieloma względami niewiele różnią się od nas. One również posiadają swoje słabsze i mocniejsze strony, dlatego niektóre z nich to urodzeni wojownicy, niemal stworzeni do prowadzenia działań wojennych, a inne błyszczą niezrównaną inteligencją i przyczyniają się do błyskawicznego rozwoju swojej rasy. I jak się szybko okazuje, w niektóre zakamarki kosmosu lepiej byłoby nie zaglądać a wspólny sojusz z pozostałymi rasami może okazać się zbyt słaby, aby sprostać nadciągającemu najeźdźcy. Na potrzeby gry stworzono bardzo wiarygodną historię wszystkich cywilizacji, ich rodzimych planet, wojen i sojuszy. Rozmach widać na każdym kroku. Sprawą dyskusyjną może być fakt, że w chwili gdy rozpoczynamy naszą przygodę, wszystkie rasy są w stanie rozmawiać w jednym języku (głównie angielsku), ale przymknijmy na to oko:)


A przygodę rozpoczynamy w skórze komandora Sheparda (płci męskiej lub żeńskiej, wybór należy do gracza) w 2183 roku. I to właśnie od samego początku wybory i decyzje przyczyniają się do wspaniałości tej serii, od wyglądu naszej postaci, poprzez rozwijane umiejętności i sposób postępowania w różnych sytuacjach, na kluczowych decyzjach kończąc. Możemy przyczynić się do uratowania bądź zgładzenia całej kolonii, udzielić grzecznego wywiadu wyraźnie prowokującej nas dziennikarce lub dać się wyprowadzić z równowagi i po prostu ją zastrzelić na wizji. Podejmowane decyzje na początku przygody w pierwszej części gry mają swoje konsekwencje w drugiej oraz trzeciej.


Od gracza zależy nie tylko sposób podejmowania konfrontacji z przeciwnikami, ale również przebieg rozmów i negocjacji. Rozwijając umiejętności retoryczne możemy niejednokrotnie uniknąć walki odpowiednio przekonując czy też zastraszając przeciwnika, lub wdać się w romans z postacią, która nam przypadnie do gustu:) Ostatecznie doświadczenia graczy, którzy ukończyli całą trylogię niejednokrotnie diametralnie różnią się od siebie. I jak ciekawie jest ponownie rozpocząć przygodę od pierwszej części i zupełnie zmienić bieg wydarzeń.
              

A czy już wspomniałem o nieziemskim wykonaniu? Cała seria prezentuje się fenomenalnie, nawet pierwsza część sięgająca 2007 roku wygląda nadal bardzo dobrze, dzięki realistycznie wykonanym postaciom i mimice. Druga i trzecia część podnoszą poprzeczkę, serwując nam więcej planet do zwiedzania, piękniejsze krajobrazy i jeszcze bardziej dopracowany wygląd postaci i animację. Odwiedzane przez naszych bohaterów planety są różnorodne, piękne a czasami nawet niebezpieczne, dodatkowo każda z nich ma szczegółowo nakreśloną charakterystykę. Możemy zapoznać się z jej składem chemicznym, rodzajami minerałów jakie na niej występują i żyjącymi istotami (lub ich brakiem). Szczegółowość i rozmach całego stworzonego wszechświata naprawdę zachwyca.


A jeśli już mowa o rozmachu, to nie można pominąć genialnego podkładu muzycznego oraz przytłaczającej wręcz ilości dialogów. Każda rozmowa może potoczyć się na kilka sposób, wszystkie dialogi zostały bardzo profesjonalnie nagrane przez aktorów i naprawdę przez większość czasu spędzania z serią ma się wrażenie oglądania wysoko budżetowej produkcji. Muzyka idealnie wpasowuje się w każdą sytuacje. Spokojne brzmienia podczas przeglądania galaktycznej mapy to już prawdziwy klasyk (Uncharted Worlds). Odtwarzane utwory podczas napięcia i bardziej intensywnych wydarzeń dodatkowo bardziej podkręcają atmosferę, momentalnie zapadając w pamięć. Niejeden dobry film pozazdrościłby tak dobrego podkładu muzycznego.


Piszę o tej serii, ponieważ niedawno miałem okazję zakupić całą trylogię na PS3 i przejść ją na spokojnie od początku do końca, bez konieczności oczekiwania na ciąg dalszy wydarzeń. Szczerze ją polecam, zwłaszcza teraz, gdy cała przygoda została ukończona, a planowana na około 2015-2016 rok kolejna część Mass Effect znacznie odbiegnie od wydanej już trylogii. Nawet osoba, która bezpośrednio nie przechodzi gry tylko obserwuje rozgrywkę „zza pleców” grającego, będzie miała doświadczenia jak z dobrego filmu science-fiction. Miejmy nadzieję, że wytwórnia Legendary Pictures posiadająca prawa do zekranizowania tej wspaniałej serii, podoła temu zadaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz