niedziela, 28 lipca 2013

RECENZJA: Shinobido 2 Revenge Of Zen (PSVITA)

Deweloper: Acquire
Data wydania: 2012


Posiadacze Playstation 2 nie mogli narzekać na brak gier traktujących temat zamaskowanych skrytobójców. Wojownicy ninja występowali chociażby Tenchu 3, Tenchu Fatal Shadows, Red Ninja: End Of Honor. Jednak zdecydowanie najlepszą i najlepiej ocenianą grą było wydane w 2006 roku Shinobido. Na obecną generację konsol nie mamy wielu tytułów związanych z tematyką ninja, a jeśli już występują to w formie action-slasherów jak Ninja Gaiden i Ninja Blade. Nasi wojownicy biegają po ścianach, walczą z helikopterami, demonami i ogromnymi smokami. A co z chowaniem się w cieniu, podchodami i cichymi zabójstwami? Tą tematykę niedawno poruszyło świetne The Mark Of Ninja na PC oraz X360, a obecnie na PSVitę dostępna jest kontynuacja wspomnianego wcześniej Shinobido. Pora zgasić światło, założyć słuchawki i naostrzyć katanę…


Fabuła: Główny wątek fabularny jest kontynuacją przygód z poprzedniej części. Po odzyskaniu pamięci, nasz główny bohater (wojownik ninja o imieniu Zen), musi rozprawić się ze swoim arcywrogiem, jednocześnie zbierając elementy magicznego lustra. Nie mamy tutaj do czynienia z chwytającymi za serce scenami i dramatycznymi wyborami, ale krótkie cutscenki i listy spełniają swoją rolę w informowaniu nas na bieżąco, jak rozwija się sytuacja. A na tą mamy wpływ, wykonując misje dla trzech lordów, próbujących przejąć władzę. Gdy zaczynamy naszą przygodę, każdy z nich przesyła nam zlecenia, i od nas zależy dalszy ciąg wydarzeń. Sami decydujemy komu pomożemy, kogo będziemy po cichu osłabiać i kto ostatecznie zwycięży, natomiast na wątek fabularny związany z osobistymi porachunkami Zen’a nie mamy wpływu.


Gameplay: Zaczynamy od wyboru zlecenia. Standardowo jednym z pierwszych jest zlikwidowanie niewygodnego handlarza. Nieduża wioska, kilku strażników i nasz cel spokojnie spożywający sake w zaciszu swojego domostwa. Nawet dla początkującego ninja takie zadanie to bułka z masłem, późniejsze zadania już nie są takie łatwe. Zaczynamy od pojedynczych celów, zbierania określonych materiałów, zwiadów, następnie dochodzą nieco trudniejsze misje transportowe, uprowadzenia lub zlecenia złodziejskie, a na wybijaniu całej armii czy oczyszczeniu terenu z dzikich zwierząt kończąc.
Wszystkie nasz poczynania mają wpływ na to, jaka jest kondycja każdego z trzech lordów, nad czym czuwa (jak twierdzą twórcy) Harakiri Engine. W praktyce ma to przełożenie na to, jak dobrze uzbrojeni są nasi wrogowie, jaka jest ich ilość i umiejętności. Podejmując zlecenie można faworyzować jednego władcę i gotować piekło dwóm pozostałym, lub osłabiać każdego po równo. Jeśli dodatkowo podczas misji nie damy się zauważyć, każdy będzie nas uwielbiał i przysyłał prezenty myśląc, że pracujemy tylko dla niego. Naiwniacy :)
Misje zaczynają się gdzieś na uboczu mapy, a tych niestety jest niewiele. Pobiegamy w lesie, górzystym terenie, małej wiosce, obozie i przy świątyni. Na szczęście mapy nie są małe a urozmaicone zadania nie pozwalają się na nich nudzić. Nasz bohater porusza się dość sprawnie, potrafi bardzo szybko biegać i wysoko skakać. Gdzie nie doskoczy, pomoże sobie linką z haczykiem, a nawet poszybuje jak latająca wiewiórka. Jeśli po cichu zakradniemy się do celu, możemy bezszelestnie go wyeliminować za pomocą naszej katany. Nasz ninja potrafi również wykonać specjalny atak (Zankoku), dzięki któremu możemy na odległość pozbyć się nieszczęśnika. Następny taki atak wykonanym dopiero po dłuższym czasie, gdy stosowny pasek się naładuje. W przypadku wywiązania się pojedynku (lub podczas walk z bossami) możemy atakować prostą kombinacją, podbić przeciwnika, rzucić lub wykończyć jednym ciosem kontrując jego atak w odpowiednim momencie. Zawsze można też uciec, zaszyć się gdzieś na chwilę i ponownie spróbować szczęścia gdy sytuacja się uspokoi.


Z misji zbieramy roślinki, grzyby i inne składniki, które potem możemy za pomocą alchemii przerobić w przydatne przedmioty. Dodajemy te składniki do kotła, i w zależności od ich atrybutów możemy uzyskać mieszankę uleczającą, wzmacniającą, przyśpieszającą, wybuchową, zatruwającą, ogłupiającą. Jeśli dodamy do tego fakt, że mieszanka może mieć kilka wybranych właściwości, to powstaje ogrom możliwości. Z przygotowanego wywaru robimy bombę, napój lub sushi. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby podrzucić strażnikowi wybuchowe sushi, które eksploduje w trakcie jedzenia.
Dodatkowo nasz ninja rozwija swoje umiejętności w trakcie swoich przygód. Im lepsza ocena na koniec misji (najlepiej pozostać niezauważonym i uwinąć się dosyć szybko), tym więcej otrzymujemy złota i doświadczenia. Za doświadczenie levelujemy naszą postać, rozwijając żywotność, siłę ataków, wytrzymałość na ciosy, zwiększając zasięg linki z haczykiem oraz ilość dodatkowych ataków Zankoku. Ekran dotykowy Vity pozwala łatwo sprawdzić, kto jest w pobliżu i jakie są jego zamiary. Gdy zbliżymy się do drugiej żyjącej istoty, pojawia się ikonka (oko) z prawej strony ekranu. Dotknięcie tej ikonki powoduje, że kamera ustawia się w kierunku tej osoby, co ułatwia orientację i pozwala w intuicyjny sposób wykorzystać ten dodatkowy zmysł naszego wojownika.


Wykonanie: Grafika stoi na dość przyzwoitym poziomie. Warto pochwalić wysoką rozdzielczość i dobrze wykonane modele postaci. Daleka widoczność pozwala ogarnąć cały teren (co było niemożliwe w przypadku poprzednika na PS2). Obecność silnika Havok daje nam dosyć realistyczną fizykę, chociaż nie obyło się bez efektu szmacianych lalek:) Muzyka jest bardzo klimatyczna, idealnie pasuje do epoki w której rozgrywają się wydarzenia i szybko wpada w ucho. W zależności od wydarzeń dostosuje się do sytuacji. Jest spokojna gdy pozostajemy niezauważeni, lekko nabiera tempa gdy wzbudzimy podejrzenia strażników a solidnie przyśpiesza gdy jesteśmy atakowani.


Warto zagrać: Wykonywanie misji wciąga jak bagno. Gdy już opanujemy sterowanie i obeznamy się nieco w terenie nikt nie jest w stanie nas zatrzymać. Mnogość możliwości jakie daje nam alchemia pozwala eksperymentować i stosować różne rozwiązania podczas naszych misji. Nic nie stoi na przeszkodzie aby zmontować ogromnie silną bombę, która rozniesie watachę wroga jednym celnym rzutem, lub po odpowiednio wyważonym napoju zamienić się w silnego, szybkiego, wytrzymałego „super-ninja” i nie przejmować się tym, że ktoś nas zauważy tylko ruszyć w wir walki. Jednak najwięcej satysfakcji daje skradanie i cicha eliminacja, dzięki czemu najszybciej rozwijamy naszą postać. Zwiększanie wytrzymałości lub siły jest wyraźnie odczuwalne i szybko zauważamy, jak potężny staje się nasz wojownik. Na początku niedoświadczony porażką rzuciłem się na dzikiego niedźwiedzia, po czym zostałem doświadczony porażką i musiałem się wycofać. Ale po kilkunastu misjach wróciłem w to miejsce i niedźwiedź nie miał już żadnych szans. Pierwszy raz grę ukończyłem w 11 godzin. I chociaż można ją ukończyć nawet w 3-4 godziny wykonując jedynie misje z wątku fabularnego, nic nie stoi na przeszkodzie aby skupić się na dodatkowych misjach (eliminowaniu bandytów, ochranianiu transportu, atakowaniu konwoju wroga) i przedłużyć ten czas o kilka albo kilkanaście godzin. Wpędzanie któregoś z władców w tarapaty a potem ratowanie go z opresji może odbywać się niemal w nieskończoność. I do całości tego obrazu dorzućmy jeszcze drugą grywalną postać:)


Mogło być lepiej: Misje są zróżnicowane, ale niestety wykonujemy je na małej liczbie map. Po kilku godzinach grania znamy na pamięć każdą lokację i już nawet nie zaskakuje nas nieco inne rozstawienie strażników. Większa liczba map na pewno przyczyniłaby się do większego zróżnicowania i nasz wojownik ninja nie biegałby po raz kolejny po tych samych dachach. Wykonanie, chociaż jest przyzwoite, nie pokazuje możliwości Vity. Modele postaci są dobrze wykonane, ale otoczenie jest nieco zbyt kanciaste. Nie przeszkadza mi to gdy poluję na jakiegoś kupca w wiosce, ale w lesie czy terenach górskich takie kanciaste środowisko niestety kłuje w oczy. Dodatkowo uważam, że gra miała potencjał aby zaimplementować w niej nieco więcej elementów RPG, jak chociażby zdobywanie nowych mieczy, zakładanie innych elementów ubioru które np. lepiej chronią przed ciosami ale są cięższe i poruszanie się w nich generuje więcej hałasu. Przydałoby się również odrobinę lepsze sterowanie i większy repertuar ciosów.


Świetny, przystępny „symulator” wojownika ninja. Posiada swoje wady, potrafi zdenerwować, ale podawany w małych ilościach smakuje bardzo dobrze. Bezkonkurencyjny na rynku. W dodatku na przenośną platformę.

Ocena: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz